Dziaczyński Damian

Tagi: 

W wieku dziewięciu lat zbudowałem pierwszą gitarę. Zrobiłem ją z kartonu, tektury     i drewnianego patyka, a zamiast strun naciągnąłem żyłkę na ryby. I co dalej? I nic. Na piętnaście lat zapomniałem o robieniu instrumentów, choć zostałem gitarzystą i jestem nim do dzisiaj (dziś już gram na takiej z drewna).

Instrumenty zacząłem budować z dwóch powodów: bardzo chciałem mieć lutnię renesansową, po studiach nie miałem na nią pieniędzy. Postanowiłem, że spróbuję sam zbudować lutnię. Oczywiście nie od razu, najpierw coś prostszego. No i moje poszukiwania  twórcze, moja droga eksperymentatora – konstruktora, wyznaczyła właściwie listę instrumentów, które wykonuję do dzisiaj. Są to między innymi: gudok, fidel, rebec, tallharpa, jouhikko, suka biłgorajska, giterna, lira korbowa, lira z Kravik, oud i w końcu moja upragniona – lutnia renesansowa.  Ale też i średniowieczna. Nie pamiętam dokładnie, jak to się stało, ale dzięki lutni renesansowej zacząłem się interesować instrumentami ze średniowiecza. Paradoks. Od niedawna robię też flety, flażolety, fujary i różne odmiany dawnych i ludowych instrumentów dętych. Oczywiście zdarza się, że coś naprawiam.

Jestem też rekonstruktorem historii średniowiecza. Gram i śpiewam w zespole muzyki średniowiecznej “Żertwa”, którego jestem współzałożycielem. Poza poszukiwaniami dawnego brzmienia, badam też historię instrumentów, historię ich budowy i rozwiązań technologicznych, analizuję archeologiczne znaleziska muzyczne i ramy czasowe ich występowania. Próbuję odnaleźć i odtworzyć dźwięki historycznych instrumentów i muzykę dawnych czasów (głównie średniowieczną). Nie do końca jest to możliwe, ale dla mnie są to fascynujące i inspirujące poszukiwania, przy okazji których mogę innym umilić czas muzyką.

Kontakt:
Damian Dziaczyński
Koszalin. ul. Orla 10

dziaczynskidamian@gmail.com
tel: 661537656

facebook.com/damiandziaczynskipracownialutnicza
facebook.com/damian.dziaczynski
instagram.com/pracownialutnicza

facebook.com/Żertfa

Wojciech Jackowski

Tagi: , ,

Od dziecka interesowała mnie gra na instrumentach. Uczyłem się grać na gitarze, harmonijce ustnej a później na wiolonczeli w szkole muzycznej. W 2009 roku zacząłem zastanawiać się nad wyborem liceum, które w jakiś sposób by mi odpowiadało. Wynikiem tych poszukiwań było Liceum Plastyczne im. Antoniego Kenara w Zakopanem ze specjalizacją lutnictwo artystyczne. Trafiłem tam pod opiekę wspaniałego pedagoga prof. Stanisława Marduły, który mocno zaszczepił we mnie fascynację i chęć tworzenia instrumentów. Po ukończeniu liceum, w 2013 roku, rozpocząłem studia na Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu na kierunku lutnictwo artystyczne, gdzie będąc uczniem prof. Antoniego Krupy oraz jego syna Marcina Krupy, powoli doprowadzam do mistrzostwa swój warsztat.

Moją pasją jest nie tylko lutnictwo klasyczne. Instrumenty historyczne i etniczne zawsze przykuwały moją uwagę. Oprócz skrzypiec podjąłem się również próby rekonstrukcji gęśli gdańskich oraz suki biłgorajskiej.

Każda dziedzina sztuki pozwala na stworzenie czegoś pięknego w formie. Tylko lutnictwo daje możliwość ożywienia wykonanego dzieła.

Zdjęcia z archiwum Wojciecha Jackowskiego

 

Kontakt

Wojciech Jackowski

Poznań
668348861

Zbigniew i Krzysztof Butrynowie

Tagi: , , , , , , , , , ,

Przygodę z instrumentami zacząłem w latach 60-tych XX wieku kiedy jako młody chłopak wykonałem swoją pierwszą gitarę basową. Moją największą życiową pasją jest muzyka ludowa oraz rekonstrukcja i budowa tradycyjnych instrumentów muzycznych.

Na początku lat 90-tych za namową redaktora Polskiego Radia Mariana Domańskiego rozpocząłem poszukiwania informacji na temat suki biłgorajskiej, by później podjąć  się rekonstrukcji tego unikatowego instrumentu smyczkowego. Przez kolejne lata dzięki swojemu uporowi, samozaparciu i miłości do muzyki, metodą prób i błędów starałem się odtworzyć ten instrument. Pierwszy egzemplarz suki biłgorajskiej zaprezentowałem podczas widowiska obrzędowego „Wigilia”, zorganizowanego przez Muzeum Etnograficzne w Warszawie, w grudniu 1993 r. W roku 1994 otrzymałem nagrodę specjalną za rekonstrukcję suki na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, w tym samym roku wystąpiłem również na koncercie „Pieśń ojczystej ziemi. Idą kolędnicy” w Filharmonii Narodowej.

Przez następne lata jako lutnik-amator doskonaliłem swój warsztat. Kolejnym instrumentem, który zrekonstruowałem były skrzypice płockie (fidel płocka). Później przyszedł czas na basy trzystrunne, mazanki oraz oktawki, gęśle. Wszystkie wspomniane tu instrumenty są dłubane z jednego kawałka drewna. Na bazie swoich kilkunastoletnich doświadczeń stworzyłem Pracownię Instrumentów Ludowych w Janowie Lubelskim. Zbudowałem ich dotychczas kilkadziesiąt. Oprócz wymienionych powyżej instrumentów smyczkowych, wykonuję również bębenki jednostronne z brzękadłami, tzw. „sitkowe” oraz większe, dwustronne barabany. Należy nadmienić, iż wszystkie, nawet najdrobniejsze elementy instrumentów tworzę sam, łącznie z obręczami, okuciami i brzękadełkami do bębnów, czy kołkami do instrumentów strunowych.  Sam robię również smyczki. Wykorzystuje przy tym tradycyjne techniki i narzędzia, takie jak np. falownica do formowania łubów.

Zdjęcia z archiwum Zbigniewa i Krzysztofa Butrynów

Wykonane przeze mnie instrumenty znajdują się m.in. w zbiorach Muzeum Instrumentów Ludowych w Szydłowcu, Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie oraz Fundacji Kresy 2000 Domu Służebnego Polskiej Sztuce Słowa Muzyki i Obrazu. Prezentowane były na różnych wystawach w Polsce jak i za granicą m.in. w Bangkoku. Na instrumentach z mojej pracowni grają także muzycy nurtu folkowego (m.in. Kapela Drewutnia, Kapela ze Wsi Warszawa, Orkiestra św. Mikołaja) i zespoły folklorystyczne (ZTL UMCS w Lublinie, ZPiT Uniwersytetu Gdańskiego).

Przy budowie instrumentów pomaga mi syn Krzysztof, który przejął ode mnie również umiejętność gry na suce. Razem od roku 2007 prowadzimy Szkołę Suki Biłgorajskiej, w ramach której uczymy adeptów gry na instrumentach, jak również organizujemy spotkania ze śpiewakami i muzykantami z regionu Roztocza Zachodniego (m.in. letni Festiwal muzyki tradycyjnej „Na rozstajnych drogach”). Działalność edukacyjną prowadzimy zarówno ”u siebie” jak i w kraju, przy okazji warsztatów muzyki tradycyjnej, odbywających się w ramach: Taborów Domu Tańca, Festiwalu „Oj Wiosna, Ty Wiosna”, „Pograjek”, organizowanych przez ZG STL w Lublinie, czy klubu festiwalowego „Tyndyryndy” przy Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu. Bierzemy również udział w spotkaniach w szkołach i przedszkolach, na których prezentujemy instrumenty oraz muzykę naszego regionu regionu.

Tekst: Zbigniew Butryn

Kontakt

Zbigniew i Krzysztof Butrynowie
Pracownia Instrumentów Ludowych / Szkoła Suki Biłgorajskiej
Janów Lubelski
tel. 696 06 77 04
info@sukabilgorajska.pl
www.sukabilgorajska.pl
https://www.facebook.com/pages/Szkoła-Suki-Biłgorajskiej

 

Katarzyna Zedel

Tagi: , , ,

Tematyką budowy instrumentów interesuję się od wielu lat. Początki nie były dla mnie trudne, gdyż jako córka stolarza, miałam pewne obycie z drewnem oraz narzędziami stolarskimi. Kluczowym momentem dla pogłębienia tej pasji było terminowanie u mistrza budowy instrumentów – Zbigniewa Butryna z Janowa Lubelskiego. Poznałam go w 2008 roku, przy okazji inauguracji nieformalnej Szkoły Suki Biłgorajskiej.

W 2010 roku, podczas trzech około dwutygodniowych sesji, wspólnie ze Zbigniewem Butrynem wykonaliśmy sukę, według akwareli Wojciecha Gersona z 1895 roku oraz kopię mazanek o kształcie „ósemkowym” – instrumentu z XIX w., który znajduje się w Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu. Pan Zbigniew zaproponował model suki, mając wymiary instrumentu z akwareli Gersona. Metodą komputerową szybko zostały przeliczone z cali na centymetry. Z kolei wykonanie mazanek, to było moje marzenie, gdyż jako osoba urodzona w Wielkopolsce zapragnęłam wykonać jakiś instrument właśnie z tego regionu. Model „ósemkowy” szczególnie przypadł mi do gustu. Po paru latach miałam okazję porównać moją kopię z oryginałem z muzeum. Okazuje się, że wymiary w książce prof. Ewy Sławińskiej-Dahlig są tak szczegółowe, że pozwoliły na wykonanie instrumentu bardzo zbliżonego do oryginału. Różnicę np. stanowi wykończenie główki instrumentu. Pozwoliłam sobie tu na własną artystyczną wizję oraz oczywiście na taki kształt, na jaki pozwolił sam instrument. Bo jak pan Zbigniew mówi, gdy się buduje instrument, to wkłada się w drewno swoją duszę. Ożywia się je, dlatego podczas budowania, rzeźbienia, ważne jest, żeby mówić do instrumentu, najlepiej z łagodnością i spokojem.

Aktualnie nie mam okazji do częstego tworzenia instrumentów. Mam jednak nadzieję, że wykonam jeszcze kilka egzemplarzy.  Moje obecne miejsce zamieszkania daje mi okazje do odwiedzin pana Piotra Sikory z Kuźnicy obok Przysuchy –  twórcy bębenków, basów, skrzypiec, smyczków i  futerałów.  U pana Piotra uczę się nie tylko grać, ale zdobywam też wiedzę na temat instrumentów i ich budowy. We wrześniu 2014 roku wspólnie wykonaliśmy dwa egzemplarze barabanów, które potrzebne były do muzykowania. Nowością dla mnie było obrabianie metalowych i skórzanych części, które są trudniejsze do opracowania. Dzięki wielkiemu doświadczeniu pana Piotra praca zakończyła się sukcesem.

W latach 2012 – 2020 pracowałam w Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu.

Zdjęcia z archiwum Katarzyny Zedel

Kontakt:

Katarzyna Zedel
Facebook/KatarzynaZedel
26-510 Pawłów k. Szydłowca
tel. 609 298 995

 

 

Hubert Połoniewicz

Tagi:

Moja historia z instrumentami rozpoczęła się jeszcze w szkole podstawowej od gitary klasycznej. Potem była gitara basowa i klarnet, zespoły rockowe i orkiestra strażacka. Szkoła średnia to głównie lata wielkiej fascynacji instrumentami perkusyjnymi, a właściwie bębnami. Z konieczności musiałem je wykonać własnoręcznie. Choć początki były, mówiąc delikatnie, trudne, to dzięki pomocy i zaangażowaniu wielu osób, udało mi się zbudować kilka instrumentów, które przypominały congi i djembe. Kolejna fascynacja to didjeridu, których powstało około 30. Potem snycerka w Ciechanowie i przez trzy lata rzeźba w Toruniu (Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu) W końcu grafika i pracownia rysunku, aż do dyplomu.

Fascynacja muzyką etniczną związała mnie z zespołami: Rohuma, Klangor, Gribojedow, Ave Lion, Yerba Mater, Sufity, Lechistan i Naneli Lale. Poznałem w ten sposób wielu muzyków i olbrzymią ilość instrumentów etnicznych. Jak nie trudno zgadnąć, wiele z nich potrzebowało „pomocy lekarskiej”, a żaden z warszawskich lutników nie chciał podjąć się tego zadania, gdyż były nietypowe lub ich naprawa okazywała się po prostu nieopłacalna. Padło więc na mnie i tak już zostało do dzisiaj. Naprawiałem instrumenty indyjskie, afgańskie, chińskie, tureckie, koreańskie, wietnamskie, perskie, bułgarskie, węgierskie, mongolskie i tuwijskie.

Dużo musiałem się przy tym nauczyć. Konieczne było poznanie zarówno budowy danego instrumentu, jak i techniki gry na nim. Musiałem wiedzieć, które elementy są istotne dla brzmienia i komfortu gry. Ogromną rolę przy tym odegrali moi mentorzy, przekazując mi niezbędną wiedzę. Chciałbym podziękować: Marii Pomianowskiej, Hanefirmu Kirgiz, Tomaszowi Skupniowi, Maciejowi Rychłemu, Antoniemu Kanii, Sebastianowi Wielądkowi, Michałowi Jakubowi Wiśniewskiemu i Łukaszowi Hołujowi (a także wielu innym –  lista jest bardzo długa).

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

W 2010 ma miejsce kolejny etap moich działań: konstruuję pierwszą fidel ramieniową. Zaraz potem: gusli gdańskie, sukę biłgorajską i fidel płocką, których budową zajmuję się po dzień dzisiejszy w pracowni na warszawskim Kamionku. Pracuję nad instrumentami każdego dnia. I choć przychodzą kryzysy, wynikające ze zmęczenia, budowa instrumentów jest zawodem, który przynosi mi spełnienie i satysfakcję. Kocham to i nie wyobrażam sobie bez tej twórczości życia.

Wykonałem instrumenty dla wielu osób. Choć trzymam się przy ich konstruowaniu pewnych określonych norm, to jednak każdy z tych instrumentów jest w pewien sposób indywidualny. Każdy jest inny, ale pamiętam wszystkie. To długi proces. Stan, w którym nawiązuje się jakaś specyficzna emocjonalna więź i tworzy się własna nieporównywalna historia zakończona „rozstaniem” 🙂

Zdjęcia z archiwum Huberta Połoniewicza

Kontakt

Hubert Połoniewicz

Gdańsk
facebook.com/HubaSingingTrees
570 447 033
dezy.hubertowicz@wp.pl

 

Andrzej Staśkiewicz

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Urodził się 4 kwietnia 1954 roku w Kadzidle na Kurpiach. Od 2000 roku zajmuje się rzeźbą w drewnie oraz budową ludowych instrumentów muzycznych, grywa w kapeli kurpiowskiej, prowadzi warsztaty dla młodzieży, występuje na scenach, prezentując wykonane własnoręcznie instrumenty. Ściśle związany ze środowiskiem muzyki tradycyjnej, bierze udział w różnych imprezach i warsztatach organizowanych m.in. przez Fundację Wszystkie Mazurki Świata, Dom Tańca, Stowarzyszenie Trójwiejska. Co roku bywa na Targowisku Instrumentów w Warszawie oraz w Kazimierzu Dolnym.

Pierwsze ludowe skrzypce – dłubanki zbudował w 2004 roku, potem jeszcze wiele innych, które trafiły m.in. do zbiorów Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu, a także do prywatnych kolekcjonerów. Z czasem kolekcja powiększyła się o rekonstrukcje historycznych instrumentów, takich jak rebek, fidel płocka, surdynka (skrzypce kieszonkowe), suka biłgorajska, moraharpa (skrzypce klawiszowe). Osobny rozdział to budowa liry korbowej, z którą wiąże się przypadkowe odkrycie wizerunku instrumentu w miejscowym kościele i odnalezienie innych śladów obecności liry w regionie. Andrzej Staśkiewicz pojawił się w niewielkim środowisku lirników jako jedyny z Kurpi. Bierze udział w warsztatach lirniczych w Koźlikach na Podlasiu, był na Taborze Lirniczym w Narolu oraz w Haczowie na Podkarpackim Spotkaniu Lirników z okazji Roku Oskara Kolberga, a także na wielu innych imprezach w całym kraju (festyny, jarmarki, targi turystyczne, cepeliada i inne). Dotychczas zbudował kilka takich lir korbowych.

Jako ludowy muzykant samouk grywa na zbudowanych przez siebie instrumentach. Widzi potrzebę rekonstrukcji zapomnianych instrumentów pasterskich, dawniej powszechnie używanych, jak np. ligawy, fujarki, trąby zwijane z kory wierzby, gwizdki, różne narzędzia dźwiękowe, np. kołatki, grzechotki, diabelskie skrzypce i inne. Wśród najbardziej potrzebnych znajduje się basetla kurpiowska – maryna. Kiedyś bardzo popularna na wiejskich weselach, a wyparta przez harmonię pedałową królującą obecnie w muzyce kurpiowskiej. Podobnie jak na Mazowszu południowym, basy grały do tańca, podkreślając rytm oberka i polki. Taką basetlę udało się zrekonstruować w roku 2011 podczas I edycji warsztatów tradycji Kurpiogranie (których Staśkiewicz był pomysłodawcą). Dzięki temu odtworzono dawny sposób gry kurpiowskiej muzyki. Basetla jest obecna na każdym kolejnym Kurpiograniu i jest nadzieja, że zagra w lokalnych kapelach kurpiowskich – po dziesięcioleciach przerwy. Efekty tej warsztatowej pracy można ocenić na potańcówkach, gdzie w kapeli grają obokskrzypiec i bębenka również basy. Na Kurpiach basy były używane w rejonie Czarni w okresie międzywojennym i tuż po wojnie (XX wiek), a także w Kadzidle w latach powojennych oraz w okolicy Nowogrodu k. Łomży, gdzie istniała kapela kurpiowska z muzykantem Bolesławem Olbrysiem, znanym równieżz tego, że budował instrumenty muzyczne, w tym basy. Andrzej Staśkiewicz jest obecnie jedynym na Kurpiach ludowym lutnikiem – następcą Bolesława Olbrysia z Dębnik k. Nowogrodu.

Jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie. W 2009 roku przyznano mu odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” oraz „Nagrodę Starosty Ostrołęckiego” za całokształt pracy twórczej.

Tekst: Andrzej Staśkiewicz

Zdjęcia z archiwum Andrzeja Staśkiewicza

 

Kontakt

Andrzej Staśkiewicz
Kadzidło

tel. (29) 761-83-85
e-mail: ast11@wp.pl

Jan Malisz

Tagi:

Jestem muzykiem, muzykantem, multiinstrumentalistą, twórcą instrumentów, kolekcjonerem instrumentów, pasjonatem muzyki tradycyjnej, rzeźbiarzem, stolarzem, cieślą, rolnikiem i ojcem. Moja przygoda z muzyką zaczęła się w łonie matki, która bardzo lubiła śpiewać i kiedy się urodziłem, znałem już kilka ówczesnych hitów muzyki ludowej. Potem to już było z górki.

Pierwszych lekcji gry na instrumentach udzielał mi ojciec (ur. 1919), który w latach międzywojennych, jako kawaler grał już na skrzypcach. Po wojnie na skutek wypadku i złamania ręki nie powrócił do gry na tym instrumencie, ale zamienił go na mandolinę. Tak więc pierwszym instrumentem, na którym zacząłem grać, była mandolina. Ojciec nauczył mnie kilku melodii, między innymi polki „Mojemu tacie ukradli gacie”. Drugi instrument, na którym zacząłem grać, to harmonia klawiszowa, 24 basy, na której również ojciec nauczył mnie wielu melodii obowiązujących w tamtym czasie (m.in. „Zagraj mi czarny Cyganie” i „Jagem chodził do kowola, uczyłem się dymać”). Trzeba tu dodać, że mój ojciec był kowalem i codziennie przed pójściem do szkoły musiałem najpierw iść do kuźni i dymać na miechach, aby rozniecić paleniska. Zaowocowało to w późniejszym czasie niebywałą tężyzną fizyczną.

Potem były kolejne instrumenty, na których uczyłem się grać: gitara, harmonijka ustna, fujarka, bęben, skrzypce, heligonka (wszystkie te instrumenty były w domu). Kiedy byłem dzieckiem, moi starsi bracia i siostry już grali, wyrastałem więc w atmosferze muzykującej rodziny. W późniejszym czasie, już jako dorosły człowiek, powiększałem kolekcję instrumentów, na których grałem. Doszły: kontrabas, akordeon klawiszowy i guzikowy, klarnet, saksofon, cytra. Wciąż jednak czegoś mi brakowało. Zacząłem więc budować własne instrumenty: lirę korbową, skrzypce, basy, lutnię, cytarę, moraharpę, sukę biłgorajską, fidele o różnych wymyślonych przez siebie kształtach, fujarki otworowe i bez otworów, bęben obręczowy, baraban. Wszystkie te instrumenty stworzyłem z potrzeby grania na nich.

Budowy instrumentów uczyłem się sam, a początkiem tej przygody była rekonstrukcja starych skrzypiec ojca, które zachowały się w stanie szczątkowym do lat 80 XX wieku. Wskazówek, co do budowy liry korbowej, udzielił mi Stanisław Wyżykowski.

Instrumenty, jakie tworzę, to: lira korbowa, skrzypce, basy, lutnia, cytara, moraharpa, suka biłgorajska, fidele o różnych wymyślonych przeze mnie kształtach, fujarki otworowe i bez otworów, bęben obręczowy, barabany, skrzypce trąbkowe (skrzypce Stroha) . Są to instrumenty z różnych epok i regionów. Oprócz nich trzeba jeszcze wymienić kolejne: harfa, lira szarpana, lutnia, cytara, skrzypuszki (instrumenty eksperymentalne z wykorzystaniem puszek metalowych, jako części rezonujących). Nie sposób wyliczyć wszystkich.

Można u mnie zamówić: lirę korbową, moraharpę, nyckrelharpę, sukę biłgorajską, skrzypce, basy, bęben obręczowy, baraban i fujarki. Jestem otwarty na eksperymentowanie i mogę wykonać instrument według nowego pomysłu. Instrumenty zamawiają u mnie przeważnie ludzie młodzi, którzy chcą uczyć się na nich grać oraz wykwalifikowani muzykanci uprawiający swoje wspaniałe rzemiosło. Większość wykonanych przeze mnie instrumentów, to instrumenty tradycyjne, ale są również wymyślone przeze mnie, takie jak eksperymentalne skrzypuszki oraz fidele o różnych kształtach. Cechą indywidualną niektórych instrumentów są zdobienia, reliefy, główki itp. Wykonałem około 20 lir korbowych, pozostałe ciężko zliczyć. Wiele instrumentów gotowych i niedokończonych spłonęło wraz ze starą pracownią w 2010 roku.

Nad lirą korbową pracuję około jednego miesiąca, ale pod warunkiem, że są już przygotowane wszystkie materiały. Z innymi instrumentami bywa różnie. Praca przy instrumencie sama w sobie jest przygodą, szczególnie jak się ma ku końcowi. Człowiek bardzo chce wreszcie usłyszeć dźwięk instrumentu i znika w pracowni na długie dni, nie goli się, nie myje, nie ma go wtedy dla rodziny i otoczenia, zatraca poczucie dnia i nocy. Nie istnieje nawet na facebooku, z czego wynikają czasem śmieszne sytuacje, a niektóre mogłyby skończyć się rozwodem.

Oprócz instrumentów daję ludziom również muzykę, którą gram razem ze swoją rodziną – jest to Kapela Maliszów. Chcę dalej podążać obraną drogą i muzyczną pasję przekazać własnym dzieciom.

Bardzo ważni są dla mnie inni twórcy, z którymi mogę wymieniać doświadczenia. Dzięki temu, że spotykam ich na różnych imprezach (np. na Targowisku Instrumentów przy Festiwalu Wszystkie Mazurki Świata), wiem, że jest więcej takich maniaków jak ja… To daje kopa do dalszego działania.

Instrumenty: baraban, basy, bęben obręczowy, cytara, fidel, fujarja, fujarka bezotworowa, harfa, lira korbowa, lira szarpana, lutnia, moraharpa, nyckrelharpa, skrzypce, skrzypuszki, suka biłgorajska

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

Kontakt:

Jan Malisz
Pracownia Instrumentów
Męcina Mała 
tel. 183518926, 604417521

e-mail yancik@vp.pl
www.facebook.com/jan.malisz.9
www.facebook.com/pages/Kapela-Maliszów

 

 

Lucjan Kościółek

Tagi: ,

Jestem lutnikiem, muzykiem, lirnikiem, propagatorem lirnictwa i sztuki lutniczej.  Angażuję się w wiele działań edukacyjnych i promocyjnych, zarówno na dużych festiwalach np.: Festiwal Wszystkie Mazurki Świata, Folkowisko, Wschód Kultury, Jarmark Jagielloński, jak i również lokalnie, prezentując dzieciom i młodzieży w szkołach i w mojej pracowni dawne instrumenty. 

Moja przygoda z instrumentami rozpoczęła się bardzo wcześnie, już w szkole podstawowej, kiedy to do moich rąk trafiła gitara. Z czasem przyszła kolej na mniej popularne instrumenty, próby nagrywania dźwięków otaczającej mnie rzeczywistości oraz pierwsze kroki w komponowaniu. Można powiedzieć, że dźwięki otaczały mnie od zawsze. To jest mój świat. 

Lutnictwo w moim życiu zaczęło się od poznania Mistrza Stanisława Wyżykowskiego. Zawitałem do Jego pracowni po raz pierwszy w 2009 roku, towarzysząc znajomemu w odbiorze liry korbowej. Świat instrumentów widzianych od środka zafascynował mnie tak bardzo, iż postanowiłem spróbować swoich sił w tym fachu. Nadarzyła się ku temu okazja, ponieważ w owym czasie uczyłem się gry na skrzypcach. Dysponowałem jedynie tanim, fabrycznym egzemplarzem, więc profesjonalny, lutniczy postanowiłem… zrobić sobie sam!…Mistrz Wyżykowski dostrzegł we mnie talent i potencjał – i tak rozwinąłem skrzydła. To w jego pracowni zgłębiałem pierwsze tajniki budowy lir korbowych oraz innych instrumentów. Poznawałem kolejne rodzaje drewna, jego właściwości oraz niezmienność sprawdzonych reguł sztuki lutniczej. Nieoceniona jest również pomoc Stanisława Nogaja przy budowie mojej pierwszej liry.

 

Apetyt rośnie w miarę jedzenia, mówią… Obecnie w mojej pracowni buduję takie instrumenty jak: skrzypce, lira korbowa, fidle klawiszowe, viola da gamba, moraharpa, citola, suka biłgorajska, fidel płocka, basetla, surdynka. Największym zainteresowaniem cieszą się liry korbowe. Jest to dla mnie swoisty powód do radości, ponieważ lira jest instrumentem, w którym dozwolona, a nawet pożądana, jest kreatywność. Nowe rozwiązania niejednokrotnie potwierdziły osiągnięcie lepszego brzmienia, ale to już sekret każdego lutnika. Można tu zaszaleć z nietypowym kształtem, kolorystyką czy detalami. 

Do każdego projektu staram się podchodzić indywidualnie. Nie interesuje mnie masowe powielanie modeli – pracownia lutnicza nie jest fabryką. Instrumenty są jak ludzie, mają duszę.  Trzeba się w nie wsłuchać by je poznać.

Zajmuję się również naprawą i renowacją instrumentów, które uległy zniszczeniu. Do takich, które „ożywiłem” zaliczają się m.in. kontrabasy, wiolonczele, altówki, skrzypce, gitary. To niesamowite co kryją czasami ich wnętrza…

Zdjęcia z archiwum Lucjana Kościółka

Kontakt:
Krasne k. Rzeszowa
www.lucjankosciole
.youtube.com/LucjanKościółek
facebook.com/lucjankosciolek
instagram.com/lutniklucjan/?hl=pl
lucjankosciolek@interia.pl
tel: +48 603851563

 

Roman Klucha

Urodziłem się 15.06.1942 r. w Rudzie Solskiej koło Biłgoraja, województwo lubelskie. Rodzice byli rolnikami, ojciec dodatkowo był dobrym stolarzem, wykonywał też wiele innych zawodów. Jako mały chłopiec pasłem krowy i strugałem prymitywne skrzypeczki. W wieku 10 lat zrobiłem skrzypce dłubane. Dwa lata później z pomocą ojca prawdziwe klejone, te już dobrze grały. W tamtym okresie zrobiłem jeszcze dwie sztuki. Ostatnie z 1957 roku zostawiłem dla siebie, dwie sztuki sprzedałem uczniom ze szkoły pedagogicznej. Z lutnictwem była długa przerwa, grywałem tylko czasami na potańcówkach i rodzinnych uroczystościach. Zdobyłem wykształcenie, doskonaliłem zawody, których nauczył mnie ojciec, zdobyłem parę nowych. Z wykształcenia jestem technikiem mechanikiem. Służyłem w wojsku, założyłem rodzinę, zbudowaliśmy z żoną Karoliną dom w Biłgoraju i wychowaliśmy dwóch synów. Pracowałem w budownictwie jako operator koparek i spychaczy, potem na wielu innych stanowiskach. Zawsze myślałem o powrocie do mojego hobby czyli lutnictwa, nigdy nie było na to czasu. Może i dobrze się stało bo jest to bardzo precyzyjna robota, zajmuje dużo czasu a zysku z tego nie ma. Jak poszedłem na emeryturę, mogłem sobie dłubać przy instrumentach bez przerwy, zima lato. Tak mnie to wciągnęło, że zrobiłem ponad dwadzieścia instrumentów. Na razie nic z tej kolekcji nie sprzedałem wszystkie są w domu, wiszą na ścianach i często są przegrywane, bo podobno jak się nie gra na skrzypcach to tracą dźwięk. Moje instrumenty są zrobione trochę inną techniką jak fabryczne. Boczki z surowego drewna leszczyny grubości około 3 mm wyginam na zimno i tak zasuszam. One cały czas sprężynują, powodują naprężenia, deski też celowo robię trochę krzywe aby powodować naprężenia. Nieraz mam kłopoty przy klejeniu muszę posiłkować się klamrami. Zrobiłem tez cztery instrumenty trochę inne jak skrzypce, mają większe pudło, szyjka zamiast tradycyjnym ślimakiem zakończona głową kobiety. Nazwałem to coś „Karolinka” gra to całkiem dobrze prawie lepiej jak skrzypce.

Kiedyś w regionalnej gazecie, przeczytałem o Zbigniewie Butrynie z Janowa Lubelskiego i o suce biłgorajskiej. Była tam wzmianka czego biłgorajska jak jej w Biłgoraju nie ma. Postanowiłem zrobić Sukę Biłgorajską i niech dalej zachowa swą nazwę. Butryn pozwolił mi odwzorować i mogłem się zabrać do pracy. Zrobiłem suki swoją metoda, nie dłubane tylko gięte na zimno, rzeźbione i klejone. Moje suki są czterostrunowe podstawek półokrągły jak u skrzypiec można pojedynczo pociągać smyczkiem po każdej strunie, daje to czysty wyraz granej melodii. Gra się oczywiście metoda paznokciową przyciskając z boku strunę paznokciem. Jedną podarowałem szkole muzycznej w Biłgoraju, może tam ktoś będzie na niej grał bo w rodzinie jakoś nie ma zainteresowania. Wnuki mają talent muzyczny, tylko chęci mało, może kiedyś się to zmieni. Mam taką nadzieję a na razie sam uczę się dość często grania na suce. Idzie mi całkiem dobrze opanowałem już wiele melodii. Polubiłem szczególnie jedną sukę, ma głos jak dzwoni ta zostanie w domu. Wykonanie jednej suki zajmuje miesiąc pracy. Chyba już zakończę przygodę z  lutnictwem, kariery nie zrobiłem ale jest satysfakcja i jest na czym grać.

 Roman Klucha
 Bohaterów Monte Cassino 47, Biłgoraj
tel: 693 900 615