Józef Maślanka (1937 – 2019)

fot. Piotr Baczewski

Michał Ibn Jakub

Instrumenty muzyczne fascynowały mnie od zawsze. O tym, że zająłem się lutnictwem, zdecydowało jednak pewne wydarzenie sprzed wielu lat. Wracałem z długiej przechadzki po podleśnych łąkach. Było jasne październikowe popołudnie, oświetlone jesiennym słońcem. Ten typ światła, który zdaje się przeświecać przez głowy ludzi na których patrzymy i sprawiać, że ich myśli unoszą się wokół nich jak kolorowa para.

Nagle zdałem sobie sprawę, że ulica, po której idę, zmieniła się w ogromną podstrunnicę, a przewody elektryczne i telefoniczne na słupach nad głową stały się strunami. Oczywiście ludzie idący ulicą udawali, że niczego nie zauważyli i z obojętnymi, choć lekko przestraszonymi minami szli dalej, lekko tylko ślizgając się na polerowanym hebanie. Zrozumiałem, że świat próbuje dać mi coś do zrozumienia. Że w razie wątpliwości nie zawaha się podkreślić przekazu wielkim palcem, który opuści się z nieba i zagra dobitną kwintę przyciskając struny dokładnie w miejscu, w którym stoję, a nawet poprze go pasażem po głowach otaczających mnie osób.

Od tamtego dnia buduję i naprawiam instrumenty.

Ul. Krasnowolska 53, Warszawa,
tel.: 508 092 765,
e-mail: bakshee.jw@gmail.co

luthiery.eu

Wojciech Jackowski

Tagi: , ,

Od dziecka interesowała mnie gra na instrumentach. Uczyłem się grać na gitarze, harmonijce ustnej a później na wiolonczeli w szkole muzycznej. W 2009 roku zacząłem zastanawiać się nad wyborem liceum, które w jakiś sposób by mi odpowiadało. Wynikiem tych poszukiwań było Liceum Plastyczne im. Antoniego Kenara w Zakopanem ze specjalizacją lutnictwo artystyczne. Trafiłem tam pod opiekę wspaniałego pedagoga prof. Stanisława Marduły, który mocno zaszczepił we mnie fascynację i chęć tworzenia instrumentów. Po ukończeniu liceum, w 2013 roku, rozpocząłem studia na Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu na kierunku lutnictwo artystyczne, gdzie będąc uczniem prof. Antoniego Krupy oraz jego syna Marcina Krupy, powoli doprowadzam do mistrzostwa swój warsztat.

Moją pasją jest nie tylko lutnictwo klasyczne. Instrumenty historyczne i etniczne zawsze przykuwały moją uwagę. Oprócz skrzypiec podjąłem się również próby rekonstrukcji gęśli gdańskich oraz suki biłgorajskiej.

Każda dziedzina sztuki pozwala na stworzenie czegoś pięknego w formie. Tylko lutnictwo daje możliwość ożywienia wykonanego dzieła.

Zdjęcia z archiwum Wojciecha Jackowskiego

 

Kontakt

Wojciech Jackowski

Poznań
668348861

Marek Mołodecki

Tagi: , , ,

Jestem twórcą od urodzenia, rzemieślnikiem od kiedy zaczęło coś wychodzić, muzykuję od czasu do czasu z różnym powodzeniem (ale zawsze bardzo chętnie). Duży wpływ na to, co robię, ma z pewnością miejsce mojego zamieszkania. Kiedy przeprowadziłem się na podlubelską wieś, bębny już tu były i myślę, że przez jakiś czas jeszcze będą.

A poważniej rzecz ujmując, od kilkunastu, a może kilkudziesięciu lat zajmuję się wyrobem bębnów – od małych instrumentów dla dzieci, po duże bębny basowe. Wykonuję instrumenty wzorowane na bębnach z różnych regionów świata. Nie boję się też eksperymentować. Jednym z takich udanych eksperymentów były bębenki kartonowe, które mogły posłużyć dzieciom. W mojej pracowni powstają też bębny basowe, szamańskie, djembe i wiele innych. Wszystkie instrumenty robione są ręcznie. Wspomagam się prostymi narzędziami w większości nie mechanicznymi. Do wyrobu bębnów używamy różnych gatunków drewna, metalu i kartonu. Najbardziej cieszy mnie ten moment, kiedy końcowy efekt przewyższa moje oczekiwania. Prawdę mówiąc, kiedy masz przed sobą kawałek drewna, skóry i sznurka, nigdy nie wiesz, jak to się skończy 😉

Zdjęcia z archiwum Marka Mołodeckiego

 

Kontakt

Marek Mołodecki
Dąbrówka

tel. 726134096, 817567014
www.wszystkogra.pl

Piotr Szutka

Tagi: 

Jestem człowiekiem, który prawdopodobnie nie mógłby żyć bez dwóch rzeczy: pracy i muzyki. Wdzięczny więc jestem niezmiernie Sile Wyższej, że udało mi się te rzeczy połączyć w jednym życiu. Ukończyłem podstawową klasę akordeonu dzięki czemu zdobyłem podstawy zasad muzyki, jednak dopiero w szkole średniej zaczęła się moja przygoda z instrumentami. Na jej początku zakochałem się w instrumentach perkusyjnych: conga, djemba, dun-dun i inne, uderzane dłońmi lub pałkami stały się całym moim światem. Z racji specyfiki mojej szkoły (technikum mechaniczne) miałem możliwość wykonania dla siebie pierwszych dłut i tak to się zaczęło.

Dawne to czasy? później nastąpiła kilkuletnia przerwa: Niemcy, Szwajcaria, Holandia, podróże, praca i nowe horyzonty. W Berlinie nastąpiło moje pierwsze zetknięcie z dudami. Na tej samej ulicy co ja mieszkał pewien człowiek imieniem Hans (nazwiska nie pomnę), który wykonywał właśnie te instrumenty. Zaprosił mnie do swojej pracowni, której atmosfera mnie, laikowi, kojarzyła się z pracownią alchemiczną. I tak zakochałem się w dudach. Trochę wody musiało jednak jeszcze upłynąć zanim zrobiłem swój pierwszy instrument. Były to dudy z pojedynczym stoikiem i z jednym bąkiem, w naturalnej skórze kozy. Wyglądały archaicznie i tak też grały ale, jak to mówią – pierwsze koty za płoty.

Jestem samoukiem-praktykiem, potrzebne informacje zdobyłem w internecie, wertując książki i sprawdzając tę wiedzę na żywo. W ten sposób przerobiłem już całą górę drewna (góra rośnie do dziś). Jakieś trzy lata temu kolega mój Jan Gałczewski, zainteresował mnie dudami zachodniej Europy: gaita, dudy średniowieczne i szkockie. To co je łączy to podwójny stroik, stożkowa przebierka, głośność i przenikliwość dźwięku. I znowu się zakochałem. Teraz dzielę czas miedzy dwie miłości: wschodnią i zachodnią. Poza dudami buduję również fujarki bezotworowe, otworowe, kavale, proste klarnety bezklapowe, bębny dwustronne. W swojej pracy wykorzystuję gotowe plany, ale też tworzę nowe instrumenty, według własnych rozwiązań lub pomysłów i życzeń ludzi, dla których je wykonuję. Moim ulubionym tworzywem jest drewno gruszy ale wykorzystuję również czereśnię, śliwę, jawor, jesion i czarny bez.

Jestem przede wszystkim idealistą. Moim marzeniem jest, aby dudy znów stały się popularne jak przed wiekami i trafiły pod strzechy, tak jak kiedyś stamtąd wyszły.

Zdjęcia z archiwum Piotra Szutki

 

KONTAKT

Piotr Szutka
tel:792839555.
Kraków
facebook.com/piotr.szutka

Adam Olejnik

Tagi: 

Każdemu z nas od dzieciństwa niezapomniany nastrój niedzielnej Mszy św. czy nabożeństwa kojarzy się z dźwiękiem organów. Trudno o instrument bardziej odpowiedni dla zacisza sakralnej świątyni. Wkomponowany w architekturę nawy głównej, swą muzyką oraz majestatem zwraca uwagę słuchaczy na rzeczywistość transcendentalną, pozaziemską.

Znaczenie organów w życiu kościelnym nie maleje. Każde zgromadzenie wiernych, każda parafia starają się o to, żeby w ich kościele podczas nabożeństwa rozbrzmiewały dźwięki muzyki organowej. Naprzeciw tym potrzebom wychodzi mój Zakład Organmistrzowski ARS ORGANUM, który w oparciu o studia nad budownictwem organowym, wypracował własną filozofię oraz strategię działania, zmierzającą do przywrócenia wszelkich zniszczonych instrumentów organowych do użytku liturgicznego.

Adam Olejnik

Pracownia Adama Olejnika – Ars Organum

zdjęcia Piotr i Dorota Piszczatowscy

KONTAKT
www.olejnik-organy.pl

 

 

 

Stanisław Lewandowski

Tagi:

Umiem zrobić wiele rzeczy sam np. betoniarkę, śrutownik. To i bęben umiem zrobić! Miałem stary, stuletni bębenek na wzór. Trochę go zmniejszyłem, bo Janek Gaca mówił: ?A na co ci taki duży??. To zmniejszyłem. I taki jest, jak teraz.

Obręcz robię z jesionu, podobnie jak przetaki. Najgorzej to męczyć się z tym wyginaniem. Drewno moczę dwie noce, trzeba się silnie z tym mocować. Człowiek się z tym zmorduje, żona pomaga i syn, jak przyjdzie. No i naciąganie skóry obrączką – to wylizie, to zemknie – trudno jest.

Skrzypce pierwsze miałem z deski. Wojsko zostawiło drut telegraficzny i z tego były struny. Potem Rokicki zrobił skrzypce dłubane i ja podpatrzałem. Wróciłem do domu i robię sobie! Jeden muzykant – Siwiec z Bąkowa wziął te skrzypki.  Ale mu się podobały! Potem koledzy kupili i nie wiadomo, gdzie one są. Trza było trzymać, to dzisiaj byłoby ładnie grane!

Robię bębenki, barabany. Hoduję pszczoły, gołębie pocztowe i ozdobne. To i z tego jestem wesoły!

Spisał Piotr Piszczatowski

Zdjęcia Piotr Piszczatowski

Kontakt 

Stanisław Lewandowski 
Brogowa
tel: 603680952

Jan Wochniak

Tagi: , , ,

Sztuki robienia barabanów właściwie nauczyłem się sam. Ale podejrzałem dużo u sąsiadów muzykantów – rodziny Wlazłów z Kłudna. Jak wracali z wesela, baraban był przeważnie potłuczony, poturbowany. Prawie zawsze trzeba było skórę naciągać z powrotem. To człowiek się napatrzył…

Skóry to najlepsze były z psa, źróbaka albo młodego cielaka. Garbowało się to w końskej gnojni, w której przebywało tydzień czasu pod końskim pośladkiem. To znaczy, że koń musiał na to scyć, żeby sierść wylazła. Później, jak się to wyciągło z obornika, wtenczas dopiero brało się na stół i ściągało się sierść. I ona wtedy łatwiuśko wyłaziła. Sierść ściągało się szpachelką metalową, a ta nie powinna być ostra! Później nabijało się skórę na wrota, żeby ona stanęła wyschła. Po wyschnięciu szlifuje się papierkiem ściernym no i później na baraban! Najpierw skórę moczy się na wodzie, żeby ona dała się naciągnąć i nakłada na ubo i obrączkę. Zawsze tak się mówiło ubo, czyli ramka.

Potrafię zrobić baraban i bębenek jednostronny. Instrumenty robię tylko dla siebie i przyjaciół, jak się im coś uszkodzi na co lepszym weselu. Chętnie też uczę młodych sztuki robienia bębnów, a że niezgorszy ze mnie bębnista to i barabanić nauczę. Często gęsto uczę też tańca.

Spisał: Piotr Piszczatowski

Zdjęcia: Piotr Piszczatowski

Kontakt

Jan Wochniak
Kłodno koło Wieniawy
tel: 721297515

Mateusz Raszewski

Tagi: 

Buduję instrumenty, ponieważ strasznie lubię zapach iglastych wiórów spadających na podłogę. Pracuję w ciszy to najpiękniejsza muzyka.

W ciągu całego mojego życia dorobiłem się niewielu przodków. Po kądzieli są to mieszczanie i historia lutnicza związana z przedwojennymi Jeżycami w Poznaniu. Po mieczu to weselni muzykanci w południowej Wielkopolsce.

Historia pracowni sięga początków XX wieku a swój okres świetności przeżywała w dwudziestoleciu międzywojennym. Nie ma to jednak wielkiego znaczenia, ponieważ nigdy nie spotkałem pradziadka Władysława, swojej wiedzy o budowaniu instrumentów nie zdążył mi przekazać. Na podstawie dziedziczonych narzędzi i osobliwie wielkiej wiary w słuszność sprawy, reaktywowałem pracownię.

fot. Piotr i Dorota Piszczatowscy

No Images found.

Skąd wiem, jak zbudować dajmy na to basy kaliskie nie mając żadnych nauczycieli? Lubię włóczyć się po wsiach, najbardziej tych w dolinie Prosny i bywa, że spotykam ludzi, starych ludzi, którzy wiedzą różne rzeczy albo znają tych co wiedzą to co jest mi właśnie bardzo potrzebne. Bywa też, że w taki właśnie sposób odnajduję instrumenty przykryte grubą warstwą lat i wyciągam je ze strychów na światło dzienne. Tak dotarłem do XIX wiecznych basów i bębenka obręczowego. Analiza instrumentu odkrywa wtedy większość tajemnic, inne się jeszcze ukrywają.

Interesuje mnie dyscyplina form, dlatego zajmuję się instrumentami tradycyjnymi nie unowocześniając ich. Ważną dla mnie rzeczą jest lokalny rodowód budowanych instrumentów oraz drewna, z którego je wykonuję, w tym wypadku są to otaczające mnie lasy wielkopolskiej puszczy Zielonki. Proces ten obejmuje wybór odpowiedniego starodrzewu, zwózkę z lasu, przetarcie, na ogół własnoręczne na podwórku pod pracownią i wreszcie ułożenie w odpowiednim miejscu do sezonowania na wolnym powietrzu. Lubię budować dłubane skrzypce i mazanki (świetne do kieszeni), trzystrunowe basy klejone, dłubane z jednego pnia dwustrunowe basy kaliskie, dłubane bębny sznurowe i bębenki obręczowe, ale też starsze ? już właściwie prasłowiańskie ? np. gęśle. Bębenków mam już dość, zrobiłem ponad sto.

fot. Piotr i Dorota Piszczatowscy

Czas pracy nad instrumentem? W przypadku saharyjskich przyjaciół to było 12 miesięcy. Ale dla odmiany trzystrunowe basy klejone udało się zmieścić w dwóch tygodniach. Sytuacja była nieco groteskowa. Wielkimi krokami zbliżały się poprawiny weselne, na których do tańca miała grać u nas kapela Jana Gacy a ja już dawno planowałem na tę okoliczność poczynić basy jako prezent dla żony. Czternaście dni z czternastoma nocami okazało się wystarczyć. Na ogół jednak lekce sobie ważę czas powstawania instrumentu, dzięki czemu otrzymuje on ode mnie dokładnie tyle, ile potrzebuje.

fot. Piotr i Dorota Piszczatowscy

Zupełnie poza tym głównym nurtem zapomnianych instrumentów smyczkowych pracownię opuściło też kilka gitar, które poszły na wędrówką po tym bożym świecie. Jedna z nich, kawałek polskiego drzewa orzechowego, jest u zachodnio saharyjskich rebeliantów, ludu Tamashek.

fot. z archiwum Mateusza Raszewskiego

Pracownia Raszewskich
Mateusz Raszewski
Pod Lasem 2
62-095 Kamińsko
woj. Wielkopolskie
raszewski.org
mj.raszewski@gmail.com

fot. Piotr i Dorota Piszczatowscy

No Images found.