Katarzyna Paluszkiewicz

Tagi: ,

Obcowanie z naturą i sztuką od zawsze było dla mnie cennym przeżyciem, a tak się składa, że lutnictwo  łączy te dwie dziedziny życia w doskonałą jedność. Możliwość pracy z drewnem wydaje się być najpiękniejszym darem jakim obdarzył mnie los, a fakt, że powstały przedmiot może posłużyć do tworzenia muzyki, tylko podsyca moją miłość do tego zajęcia.

Jako mała dziewczynka na co dzień wsłuchiwałam się w kolejno ćwiczone przez tatę takty etiud Chopina czy koncertów Mozarta. Niedługo później sama rozpoczęłam naukę gry na skrzypcach. Jednak przez całe lata, moją uwagę od pilnych ćwiczeń odciągało właśnie majsterkowanie, rysowanie czy wyszywanie, aż w końcu padła decyzja o zmianie kierunku mojej edukacji. Pierwsze kroki w lutnictwie stawiałam w gimnazjum muzycznym przy ulicy Solnej w moim rodzinnym mieście, pod pilnym okiem profesora Antoniego Krupy, a podczas nauki licealnej Krzysztofa Krupy (syna profesora Antoniego Krupy). Obecnie kończę studia pod kierunkiem starszego wykładowcy Jana Mazurka. Studiowanie pogłębiło moją wiedzę w zakresie historii i budowy instrumentów smyczkowych, udoskonaliło umiejętności i poszerzyło zainteresowania o nowe instrumenty i nie tylko…

Wyjazdy tu i ówdzie, uświadomiły mi, że ile lądów, tyle tradycji, nie mówiąc już o historii, szczególnie tej muzycznej, jaką za sobą niosą. Mnogość instrumentów jakie oferuje nam świat pokazuje, że nie ma sensu zamykać się tylko w jednej określonej dziedzinie. Oczywiście wywołuje to wątpliwość, czy jesteśmy w stanie zagłębić się w tworzenie każdego z nich i to z należytą mu perfekcją, ale jednocześnie napędza, by wciąż poszukiwać… Osobiście bardzo cieszy mnie szerzące się wśród muzyków powracanie do tradycji i kultywowanie jej, łączenie muzyki różnych kultur i czasów, a przez to także odkrywanie nowych lub zapomnianych z czasem instrumentów.

Mój dorobek w zakresie budowy instrumentów to głównie kilka par skrzypiec. W ostatnich latach skupiłam się na tworzeniu małych harf i prostych przeszkadzajek. Moje zainteresowania to głównie instrumenty strunowe, szczególnie etniczne i historyczne oraz bębny i perkusjonalia. Coraz częściej też wybiegam poza granice pracy lutniczej, doceniając dziedzinę jaką jest meblarstwo czy rzeźba, ale także na nowo próbując swoich sił w samym muzykowaniu…

 

Zdjęcia z archiwum Katarzyny Paluszkiewicz

Kontakt

Katarzyna Paluszkiewicz
Poznań

paluszkiewiczkasia@gmail.com
www.facebook.com/KataFingers

Józef Maślanka (1937 – 2019)

No Images found.

fot. Piotr Baczewski

Michał Ibn Jakub

Instrumenty muzyczne fascynowały mnie od zawsze. O tym, że zająłem się lutnictwem, zdecydowało jednak pewne wydarzenie sprzed wielu lat. Wracałem z długiej przechadzki po podleśnych łąkach. Było jasne październikowe popołudnie, oświetlone jesiennym słońcem. Ten typ światła, który zdaje się przeświecać przez głowy ludzi na których patrzymy i sprawiać, że ich myśli unoszą się wokół nich jak kolorowa para.

Nagle zdałem sobie sprawę, że ulica, po której idę, zmieniła się w ogromną podstrunnicę, a przewody elektryczne i telefoniczne na słupach nad głową stały się strunami. Oczywiście ludzie idący ulicą udawali, że niczego nie zauważyli i z obojętnymi, choć lekko przestraszonymi minami szli dalej, lekko tylko ślizgając się na polerowanym hebanie. Zrozumiałem, że świat próbuje dać mi coś do zrozumienia. Że w razie wątpliwości nie zawaha się podkreślić przekazu wielkim palcem, który opuści się z nieba i zagra dobitną kwintę przyciskając struny dokładnie w miejscu, w którym stoję, a nawet poprze go pasażem po głowach otaczających mnie osób.

Od tamtego dnia buduję i naprawiam instrumenty.

Ul. Krasnowolska 53, Warszawa,
tel.: 508 092 765,
e-mail: bakshee.jw@gmail.co

luthiery.eu

Wojciech Jackowski

Tagi: , ,

Od dziecka interesowała mnie gra na instrumentach. Uczyłem się grać na gitarze, harmonijce ustnej a później na wiolonczeli w szkole muzycznej. W 2009 roku zacząłem zastanawiać się nad wyborem liceum, które w jakiś sposób by mi odpowiadało. Wynikiem tych poszukiwań było Liceum Plastyczne im. Antoniego Kenara w Zakopanem ze specjalizacją lutnictwo artystyczne. Trafiłem tam pod opiekę wspaniałego pedagoga prof. Stanisława Marduły, który mocno zaszczepił we mnie fascynację i chęć tworzenia instrumentów. Po ukończeniu liceum, w 2013 roku, rozpocząłem studia na Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu na kierunku lutnictwo artystyczne, gdzie będąc uczniem prof. Antoniego Krupy oraz jego syna Marcina Krupy, powoli doprowadzam do mistrzostwa swój warsztat.

Moją pasją jest nie tylko lutnictwo klasyczne. Instrumenty historyczne i etniczne zawsze przykuwały moją uwagę. Oprócz skrzypiec podjąłem się również próby rekonstrukcji gęśli gdańskich oraz suki biłgorajskiej.

Każda dziedzina sztuki pozwala na stworzenie czegoś pięknego w formie. Tylko lutnictwo daje możliwość ożywienia wykonanego dzieła.

No Images found.

Zdjęcia z archiwum Wojciecha Jackowskiego

 

Kontakt

Wojciech Jackowski

Poznań
668348861

Marek Mołodecki

Tagi: , , ,

Jestem twórcą od urodzenia, rzemieślnikiem od kiedy zaczęło coś wychodzić, muzykuję od czasu do czasu z różnym powodzeniem (ale zawsze bardzo chętnie). Duży wpływ na to, co robię, ma z pewnością miejsce mojego zamieszkania. Kiedy przeprowadziłem się na podlubelską wieś, bębny już tu były i myślę, że przez jakiś czas jeszcze będą.

A poważniej rzecz ujmując, od kilkunastu, a może kilkudziesięciu lat zajmuję się wyrobem bębnów – od małych instrumentów dla dzieci, po duże bębny basowe. Wykonuję instrumenty wzorowane na bębnach z różnych regionów świata. Nie boję się też eksperymentować. Jednym z takich udanych eksperymentów były bębenki kartonowe, które mogły posłużyć dzieciom. W mojej pracowni powstają też bębny basowe, szamańskie, djembe i wiele innych. Wszystkie instrumenty robione są ręcznie. Wspomagam się prostymi narzędziami w większości nie mechanicznymi. Do wyrobu bębnów używamy różnych gatunków drewna, metalu i kartonu. Najbardziej cieszy mnie ten moment, kiedy końcowy efekt przewyższa moje oczekiwania. Prawdę mówiąc, kiedy masz przed sobą kawałek drewna, skóry i sznurka, nigdy nie wiesz, jak to się skończy 😉

Zdjęcia z archiwum Marka Mołodeckiego

 

Kontakt

Marek Mołodecki
Dąbrówka

tel. 726134096, 817567014
www.wszystkogra.pl

Piotr Szutka

Tagi: 

Jestem człowiekiem, który prawdopodobnie nie mógłby żyć bez dwóch rzeczy: pracy i muzyki. Wdzięczny więc jestem niezmiernie Sile Wyższej, że udało mi się te rzeczy połączyć w jednym życiu. Ukończyłem podstawową klasę akordeonu dzięki czemu zdobyłem podstawy zasad muzyki, jednak dopiero w szkole średniej zaczęła się moja przygoda z instrumentami. Na jej początku zakochałem się w instrumentach perkusyjnych: conga, djemba, dun-dun i inne, uderzane dłońmi lub pałkami stały się całym moim światem. Z racji specyfiki mojej szkoły (technikum mechaniczne) miałem możliwość wykonania dla siebie pierwszych dłut i tak to się zaczęło.

Dawne to czasy? później nastąpiła kilkuletnia przerwa: Niemcy, Szwajcaria, Holandia, podróże, praca i nowe horyzonty. W Berlinie nastąpiło moje pierwsze zetknięcie z dudami. Na tej samej ulicy co ja mieszkał pewien człowiek imieniem Hans (nazwiska nie pomnę), który wykonywał właśnie te instrumenty. Zaprosił mnie do swojej pracowni, której atmosfera mnie, laikowi, kojarzyła się z pracownią alchemiczną. I tak zakochałem się w dudach. Trochę wody musiało jednak jeszcze upłynąć zanim zrobiłem swój pierwszy instrument. Były to dudy z pojedynczym stoikiem i z jednym bąkiem, w naturalnej skórze kozy. Wyglądały archaicznie i tak też grały ale, jak to mówią – pierwsze koty za płoty.

Jestem samoukiem-praktykiem, potrzebne informacje zdobyłem w internecie, wertując książki i sprawdzając tę wiedzę na żywo. W ten sposób przerobiłem już całą górę drewna (góra rośnie do dziś). Jakieś trzy lata temu kolega mój Jan Gałczewski, zainteresował mnie dudami zachodniej Europy: gaita, dudy średniowieczne i szkockie. To co je łączy to podwójny stroik, stożkowa przebierka, głośność i przenikliwość dźwięku. I znowu się zakochałem. Teraz dzielę czas miedzy dwie miłości: wschodnią i zachodnią. Poza dudami buduję również fujarki bezotworowe, otworowe, kavale, proste klarnety bezklapowe, bębny dwustronne. W swojej pracy wykorzystuję gotowe plany, ale też tworzę nowe instrumenty, według własnych rozwiązań lub pomysłów i życzeń ludzi, dla których je wykonuję. Moim ulubionym tworzywem jest drewno gruszy ale wykorzystuję również czereśnię, śliwę, jawor, jesion i czarny bez.

Jestem przede wszystkim idealistą. Moim marzeniem jest, aby dudy znów stały się popularne jak przed wiekami i trafiły pod strzechy, tak jak kiedyś stamtąd wyszły.

Zdjęcia z archiwum Piotra Szutki

 

KONTAKT

Piotr Szutka
tel:792839555.
Kraków
facebook.com/piotr.szutka

Adam Olejnik

Tagi: 

Każdemu z nas od dzieciństwa niezapomniany nastrój niedzielnej Mszy św. czy nabożeństwa kojarzy się z dźwiękiem organów. Trudno o instrument bardziej odpowiedni dla zacisza sakralnej świątyni. Wkomponowany w architekturę nawy głównej, swą muzyką oraz majestatem zwraca uwagę słuchaczy na rzeczywistość transcendentalną, pozaziemską.

Znaczenie organów w życiu kościelnym nie maleje. Każde zgromadzenie wiernych, każda parafia starają się o to, żeby w ich kościele podczas nabożeństwa rozbrzmiewały dźwięki muzyki organowej. Naprzeciw tym potrzebom wychodzi mój Zakład Organmistrzowski ARS ORGANUM, który w oparciu o studia nad budownictwem organowym, wypracował własną filozofię oraz strategię działania, zmierzającą do przywrócenia wszelkich zniszczonych instrumentów organowych do użytku liturgicznego.

Adam Olejnik

Pracownia Adama Olejnika – Ars Organum

zdjęcia Piotr i Dorota Piszczatowscy

KONTAKT
www.olejnik-organy.pl

 

 

 

Stanisław Lewandowski

Tagi:

Umiem zrobić wiele rzeczy sam np. betoniarkę, śrutownik. To i bęben umiem zrobić! Miałem stary, stuletni bębenek na wzór. Trochę go zmniejszyłem, bo Janek Gaca mówił: ?A na co ci taki duży??. To zmniejszyłem. I taki jest, jak teraz.

Obręcz robię z jesionu, podobnie jak przetaki. Najgorzej to męczyć się z tym wyginaniem. Drewno moczę dwie noce, trzeba się silnie z tym mocować. Człowiek się z tym zmorduje, żona pomaga i syn, jak przyjdzie. No i naciąganie skóry obrączką – to wylizie, to zemknie – trudno jest.

Skrzypce pierwsze miałem z deski. Wojsko zostawiło drut telegraficzny i z tego były struny. Potem Rokicki zrobił skrzypce dłubane i ja podpatrzałem. Wróciłem do domu i robię sobie! Jeden muzykant – Siwiec z Bąkowa wziął te skrzypki.  Ale mu się podobały! Potem koledzy kupili i nie wiadomo, gdzie one są. Trza było trzymać, to dzisiaj byłoby ładnie grane!

Robię bębenki, barabany. Hoduję pszczoły, gołębie pocztowe i ozdobne. To i z tego jestem wesoły!

Spisał Piotr Piszczatowski

Zdjęcia Piotr Piszczatowski

Kontakt 

Stanisław Lewandowski 
Brogowa
tel: 603680952

Jan Wochniak

Tagi: , , ,

Sztuki robienia barabanów właściwie nauczyłem się sam. Ale podejrzałem dużo u sąsiadów muzykantów – rodziny Wlazłów z Kłudna. Jak wracali z wesela, baraban był przeważnie potłuczony, poturbowany. Prawie zawsze trzeba było skórę naciągać z powrotem. To człowiek się napatrzył…

Skóry to najlepsze były z psa, źróbaka albo młodego cielaka. Garbowało się to w końskej gnojni, w której przebywało tydzień czasu pod końskim pośladkiem. To znaczy, że koń musiał na to scyć, żeby sierść wylazła. Później, jak się to wyciągło z obornika, wtenczas dopiero brało się na stół i ściągało się sierść. I ona wtedy łatwiuśko wyłaziła. Sierść ściągało się szpachelką metalową, a ta nie powinna być ostra! Później nabijało się skórę na wrota, żeby ona stanęła wyschła. Po wyschnięciu szlifuje się papierkiem ściernym no i później na baraban! Najpierw skórę moczy się na wodzie, żeby ona dała się naciągnąć i nakłada na ubo i obrączkę. Zawsze tak się mówiło ubo, czyli ramka.

Potrafię zrobić baraban i bębenek jednostronny. Instrumenty robię tylko dla siebie i przyjaciół, jak się im coś uszkodzi na co lepszym weselu. Chętnie też uczę młodych sztuki robienia bębnów, a że niezgorszy ze mnie bębnista to i barabanić nauczę. Często gęsto uczę też tańca.

Spisał: Piotr Piszczatowski

Zdjęcia: Piotr Piszczatowski

Kontakt

Jan Wochniak
Kłodno koło Wieniawy
tel: 721297515