zdjęcia z archiwum Mariusza Raźnego
Tomasz Drozdek i Wojciech Dzienniak
tagi: instrument autorski, instrument recyklingowy, samoróbka, samowtór, udu-darabuka, udu-samowtór
SAMOWTÓR (staropolskie ?we dwóch?) to projekt, który jest owocem połączenia artystycznej wizji rzeźbiarza z muzycznym zmysłem multi-instrumentalisty.
Projekt realizują dwaj panowie. Pierwszy z nich to Wojciech Dzienniak ? artysta rzeźbiarz, zajmujący się od 20 lat ceramiką. Tworzy rzeźby oraz dekoracyjne i użytkowe formy rzeźbiarskie, głównie naczynia: wazony, misy, talerze i inne. Od wielu lat zajmuje się również rysunkiem. Drugi to Tomasz Drozdek, znany również jako T.ETNO ? perkusista, perkusjonalista, multi-instrumentalista etniczny, kolekcjoner instrumentów z różnych stron świata. Aktualnie członek m.in. MUMIO, oraz zespołu Makabunda, grającego polskie szlagiery przedwojenne. W swoim solowym projekcie T.ETNO Tomasz łączy brzmienia instrumentów etnicznych (ma ich ponad 200) z elektroniką i techniką loopingu. Prowadzi również swoje autorskie warsztaty i pokazy instrumentów. W jego ofercie znajdują się m.in. warsztaty tworzenia instrumentów recyklingowych.
Wojciecha i Tomasza łącza więzy prawie rodzinne, bowiem ten pierwszy jest ojcem chrzestnym córki tego drugiego. Kiedy kilka lat temu spotkali się i zaczęli poznawać zauważyli, że mimo różnych dziedzin jakimi się zajmują jest coś, co łączy pozornie dwa odległe od siebie światy, a mianowicie instrumenty z gliny. Kiedy Tomasz opowiedział o afrykańskich instrumentach udu, niewiele było trzeba, aby Wojciech zaproponował mu wspólne wykonanie własnej, polskiej wersji tegoż instrumentu. I tak to panowie zaczęli działać „samowtór”, czyli wspólnie, we dwóch.
Wojciech nauczył Tomasza kleić formy z gliny i tak powstało pierwsze udu, które jak się zaraz okazało miało sporo za grube ścianki i jego brzmienie pozostawiało dużo do życzenia. Ręce obu panów przerzuciły jeszcze potem wiele kilogramów ziemistego budulca, co skutkowało powstawaniem coraz to nowszych doskonalszych egzemplarzy. Niektóre z nich przybierały też mocno artystyczne formy ? tu upust swojej fantazji dawał Wojciech. Tomasz z kolei zawsze patrzył na praktyczne zastosowanie glinianych tworów jako instrumentów. Gdzieś pomiędzy muzyczną użytecznością a artystycznym wyglądem powstały dwa sztandarowe ?samowtórowe? instrumenty z gliny: ?udu-darabuka? oraz ?udu-samowtór?. Pierwszy z nich to połączenie płaskiej glinianej powierzchni, która po uderzeniu wydaje dźwięki podobne do darabuki oraz tradycyjnego udu. Drugi instrument to muzyczny koncept Tomasza ? jest to połączenie darabuki, udu, guiro i dwóch małych bębenków. Instrument wymaga specjalnej techniki gry, która jednak nie jest specjalnie trudna dla kogoś, kto choć trochę próbował grać na instrumentach uderzanych.
Panowie nadal pracują nad kolejnymi muzyczno-glinianymi pomysłami. W planach jest stworzenie nowych kształtów udu, połączenie udu z darabuką wyposażoną w skórzany naciąg oraz tworzenie innych instrumentów, takich jak np. gliniany ksylofon.
?Samowtórowe? instrumenty najczęściej są zamawiane przez osoby mające coś wspólnego z grą na instrumentach perkusyjnych. Jednak zdarza się też, że trafiają do muzycznych laików. Niepowtarzalne walory artystyczne muzycznych rękodzieł czynią z nich nie tylko unikatowe instrumenty, ale również przedmioty pięknie zdobiące wnętrza. 🙂 Dźwięki z gliny regularnie pojawiają się też na prowadzonych przez Tomasza warsztatach oraz z w jego produkcjach muzycznych.
Zdjęcia z archiwum Tomasza Drozdka i Wojciecha Dzienniaka
Kontakt:
tomasz.drozdek@gmail.com
http://tomaszdrozdek.wix.com/samowtor
http://dzienniak.art.pl/
http://tomaszdrozdek.info/
Mirosław Prymek
Tagi: Katarynka, Organy, Pozytyw
Wszystko zaczęło się w latach 80-tych. Pracując wówczas w handlu zagranicznym, realizowałem kontrakt na przebudowę organów w Berlinie Zachodnim, której dokonać miała firma Kamińskich z Warszawy. Mając ciągły kontakt z instrumentem, złapałem bakcyla. Zaprzyjaźniony z firmą sam postanowiłem nauczyć się u nich zawodu organmistrza. Po zdobyciu kwalifikacji, zdaniu egzaminów w cechu rzemiosł różnych i otrzymaniu uprawnień do wykonywania zawodu otworzyłem własną firmę. Przez 21 lat firma przeprowadziła szereg remontów i budowy organów od podstaw w wielu miejscowościach całej Polski.
Organmistrzostwo nie jest zwykłą pracą. To pasja, której poświęca się wiele czasu i serca. Nie wiadomo kiedy staje się częścią rodziny. Kiedy moje córki były młodsze, zabierałem je w podróże po polskich kościołach. Pomagały mi przy remontowaniu organów. Starannie czyściły piszczałki, okazywały swój talent kompozytorski, kiedy należało wystroić instrument. Zawsze były to dodatkowe ręce do pomocy. Był ktoś, z kim można było zamienić słówko podczas całodniowych posiedzeń na chórach. Sukcesywnie swoją pasją zarażałem również żonę Małgosię. Początkowo, pomagając mi, zastępowała dorastające dzieci. Teraz to właśnie ona maluje i zdobi katarynki, cierpliwie skleja mieszki, a przede wszystkim wspiera mnie duchowo.
Zainteresowanie mechanizmami samogrającymi wyzwoliły we mnie chęć spróbowania czegoś nowego. Zapytany czy nie wybudowałbym katarynki, po długim zastanowieniu postanowiłem podjąć się tego wyzwania. Pierwsza w mojej karierze katarynka była mechaniczna, zbudowana na walec. Okazało się również, że jest to pierwsza wybudowana po II Wojnie Światowej polska katarynka. Kolejne budowane przeze mnie katarynki były pneumatyczne na taśmę perforowaną. Funkcję dekoratorki przejęła zaś moja żona. To ona ozdabia katarynki, maluje wzory i sprawia, że stają się one balsamem nie tylko dla uszu ale także dla oczu.
zdjęcia z archiwum Mirosława Prymka
KONTAKT
Mirosław Prymek
+48 505 148 245
miroslaw.prymek@gmail.com
Stanisław Piwowarczyk
Tagi: Róg Pasterski, Trombita
Moje zainteresowanie budową trombit i rogów pasterskich zaczęło się od chwili, gdy zacząłem tańczyć w zespołach regionalnych. Później po zrobieniu kursów i studium instruktorów tańca sam zacząłem prowadzić zespoły. Pierwsze instrumenty nie były zbyt udane, ale z biegiem czasu, obserwując innych twórców, takich jak Jan Kawulok powoli dochodziłem do wprawy i robię coraz lepsze instrumenty. Trombity i rogi pasterskie mogą być wykonywane z takiego drewna jak świerk rezonansowy, jawor, buk i brzoza. Trzeba sobie zdać sprawę, że całość jest wykonywana ręcznie, takimi narzędziami jak ośnik, strug i różnego rodzaju dłuta. Mechanicznie, drzewo można przeciąć jedynie wzdłuż. Służy do tego piła taśmowa. Dużym problemem jest znalezienie odpowiedniego drzewa. Potrafię miesiącami szukać drzewa, które odpowiadałoby mi jakością i kształtem. Ścinam jedynie zimą, kiedy drewno jest zwarte i pozbawione wody.
Wykonane przeze mnie trombity mają takie zespoły jak: ?Ziemia Żywiecka?, Golec Orkiestra, Pit Jubilat ze Świdnicy, zespół UMCS z Lublina oraz Muzea w Żywcu i w Szydłowcu. Moje trombity zawędrowały też do Belgii i Francji.
zdjęcia Piotr Piszczatowski
KONTAKT
Stanisław Piwowarczyk
Żabnica
tel: 33 8251428
Jarek Mazur i Jakub Augustyn
Tagi: fujarka, fujarka lasowiacka, fujarka sześciootworowa, fujarka z czarnego bzu
Fujarka używana na terenie Puszczy Sandomierskiej była kiedyś instrumentem powszechnym. Grały na niej małe dzieci, kawalerka uderzająca w konkury i starsi mężczyźni przy pilnowaniu pasącego się bydła. To właśnie na fujarce grał Paweł Kalinka – muzykant, od którego Witold Lutosławski spisał nuty ?Cebuli?, ?Lasowiaka? i ?Hurra Polki? ? utworów wchodzących w skład ?Małej Suity?.
Fujarka, w trakcie przyspieszonej industrializacji w latach gomułkowskiego komunizmu, tak samo, jak gwara i rodzimy obyczaj, zaczęła być przedmiotem wstydliwym. Zarzucono jej budowanie. Zapomnieniu uległa technika gry. Do dziś wyrabia się w Leżajsku podobne instrumenty, jednak ze względu na maszynowy sposób produkcji wyprodukowane egzemplarze nie nadają się do gry.
Na podstawie relacji naocznych świadków, a zwłaszcza Stanisława Stępnia z Korczowisk (1920), podjąłem się wraz z kolegą Jakubem Augustynem rekonstrukcji zapomnianego instrumentu. Oprócz opowieści, dysponowałem fotografią grającego Pawła Kalinki. Zrekonstruowane instrumenty nadają się do praktyki wykonawczej i szeroko rozumianej edukacji.
Materiałem do budowy zrekonstruowanych fujarek był m.in.: jawor, kora wierzbowa i czarny bez. Czarny bez od wieków uznawany był za roślinę magiczną. Stanowił budulec wielu instrumentów dętych używanych w kulturze pasterskiej i to właśnie z czarnego bzu powstały egzemplarze okazowe naszych fujarek. Drewno bzu czarnego jest twarde i odporne na wilgoć. Materiał na piszczałki najlepiej zbierać zimą. Drewno, które posłużyło do wykonania egzemplarzy okazowych pochodziło z 4- letnich sezonowanych zbiorów. Drewno z czarnego bzu przez stulecia chętnie wykorzystywano do budowy instrumentów dętych z racji pustych konarów, a dokładnie rzecz ujmując konarów wypełnionych białym, lekkim rdzeniem, łatwym do wypchnięcia przy pomocy np. cienkiego patyka. Po oczyszczeniu wnętrza konarów, puste otwory trzeba poszerzyć do odpowiedniej średnicy. Do tego celu posłużył nam stary międzywojenny świder ręczny. Labium, czyli miejsce gdzie rozpoczyna się dźwięk, zostało wykonane ręcznie, z największa precyzją, za pomocą odpowiednich dłut.
Wielkość instrumentów była zróżnicowana: od kilkunastu centymetrów do około 60 cm. Większość ozdobiliśmy motywami roślinnymi. Otwory palcowe zostały dodatkowo wypalone w celu odpowiedniego zabezpieczenia. Całość została pokryta specjalną mieszanką: oleju lnianego, terpentyny, olejku cytrynowego w celu zabezpieczenia przed wilgocią oraz zabrudzeniami.
Rozpiętość dźwięków fujarek była różna i zależna od ich menzury. Dla piszczałek o wąskiej menzurze można bez trudności zagrać 2 oktawy. Skala instrumentu dla stroju D wygląda następująco D, E, Fis, G, A, H, cis1, d1. Bez ?pół-dziurek? można wydobyć również dźwięki Gis, C, co daje możliwość łatwego grania skali lidyjskiej D, E, Fis, Gis, A, H, Cis.
Zdjęcia z archiwum Jarka Mazura
Kontakt
Jarek Mazur
607 364 307
facebook.com/emjarek
Tadeusz Krężel
Tagi: Dla Dzieci, Dyrusarz Dzwonkowy, Dyrusarz Korbowy, Limberjack, Muzykant, Uliczny Grajek, Waszbret-Tara
Moja przygoda z muzyką zaczęła się z chwilą kiedy tato kupił dziewięcioletniemu synowi akordeon Muza, pulpit i książkę: „Szkoła gry na akordeonie”. Niechętnie aczkolwiek bez problemu dostałem się do Szkoły Muzycznej w Katowicach. Edukowałem się muzycznie kilkanaście lat. Grałem także w górniczej orkiestrze dętej. Muzykowanie zarzuciłem jednak na prawie trzydzieści lat. Będąc na emeryturze przypomniałem sobie słowa taty, który jako zachętę do ćwiczenia,często powtarzał: ?Grej synek grej ,nigdy nie wiesz, co ci się w życiu przydo?. I przydało się. Cztery lata temu ,przypadkiem natrafiłem na filmik pokazujący jak mieszkańcy Apallachów gór U.S.A., jako instrumentu perkusyjnego używają,stepującej, drewnianej lalki. Bardzo rozbawił mnie ten film, zrobiłem podobną lalkę, i tak się zaczęło. Okazało się że taki akompaniament to ciekawa i przyjemna zabawa. Zrobiłem kilka 'Limber Jack-ów’ a to że odkurzyłem zapomniany akordeon zmusiło mnie do wykonania platform napędzanych siłą nóg. Tym samym ,utworzyłem zabawną sekcję rytmiczną do muzyki którą gram na akordeonie. Okazało się że taki wytwór spodobał się nie tylko dzieciom.
Materiały których używam to to co mam pod ręką czyli najczęściej drewno. Narzędzia to: wyrzynarka,ośnik, pilnik i dłuto. Warsztat umieszczam przeważnie nad wanną w łazience lub w plenerze.
Zestaw instrumentów stale się rozrasta. Podstawę stanowią dwie platformy z kilkoma tańczącymi lalkami. Jest tam pies, żaba, orzeł i ludziki.Do tego: dyrusarz korbowy i dzwonkowy, orz waszbrety-tary do prania. Prowadzę także warsztaty na których robimy proste, drewniane zabawki mające pierwowzór w osiemnastym wieku. Moje występy mają charakter pokazów i wspólnej zabawy, zapraszam dorosłych i dzieci.Zdarza się że ktoś bardzo rozochocony zabawą zniszczy jakiś instrument, to nic, zaraz naprawiam i bawimy się dalej. Wszystkiego można dotknąć i wypróbować.
Zapraszają mnie z pokazem do szkół,szpitali pediatrycznych,na jarmarki rękodzielnicze. Cieszę się z tego co robię i widzę że cieszą się ludzie których zachęcam do przygody z muzyką.
Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy
KONTAKT
Tadeusz Krężel
tel: 501 653 835
Katowice
Andrzej Włodarczyk
Tagi: Bongo Cajon, Cajinto, Cajon, Cajonito, Shaker
Kim jestem: muzykiem, muzykantem, twórcą instrumentów, kolekcjonerem, pasjonatem? Sam nie wiem, jak o sobie myśleć. Chyba wszystkie te postacie gdzieś we mnie tkwią od dziecka. Przygoda z instrumentami zaczęła się od zbudowania pierwszego cajona dla siebie, a właściwie 10-ciu cajonów o różnych wymiarach, kształtach, brzmieniach.
Cajon jest instrumentem znanym od dawna. Ja szukam bardziej współczesnego brzmienia tego instrumentu, przypominającego dzisiejsze brzmienia perkusyjne. Uczę się cały czas. Testuję nowe gatunki drzew i sklejek. Uwielbiam wymyślać nowe przeszkadzajki, cajony i inne instrumenty takie jak, cajonito, cajinto, shakery, bongo cajon. Jest tego sporo.
Wykonanie cajon to dla mnie od 3 do 7 dni. Każdy instrument jest przeze mnie osobno dostrajany, dużo testuję. Inspirację czerpię głównie od muzyków, którzy grają na wykonanych przeze mnie instrumentach i dzielą się cennymii uwagami zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Moi klienci to przede wszystkim ludzie szukający nowych brzmień. Daję im możliwość zwrotu, zamiany instrumentu w przypadku, gdyby byli niezadowoleni z efektów mojej pracy.
Chciałbym żeby kiedyś to hobby stało się sposobem na życie.
zdjęcia z archiwum Andrzeja Włodarczyka
KONTAKT
email: awcajon@gmail.com
http://awcajon.pl ,
https://www.facebook.com/AWCajon
Kazimierz Królik
Na wykonanie basów potrzebuję około 5 miesięcy. W budowanie wkładam dużo serca i uwagi po to, aby instrument posiadał piękną, głęboką barwę i duszę. Stosownie do okoliczności, w których będą używane basy i potrzeb muzykujących na nich osób, instrumenty posiadają rozmaite unikalne detale i inskrypcje.
Zdjęcia z archiwum Kazimierza Królika
Mikołaj Sikorski
Zdjęcia z archiwum Mikołaja Sikorskiego
KONTAKT
Mikołaj Sikorski
www.cigarboxguitar.pl
www.facebook.com/
http://vimeo.com/116712891
Paweł Myczkowski – Pablomusic
Tagi:Bęben Basowy, Conga, Djembe, Dundun, Kalimba
Moja przygoda z instrumentami zaczęła się przypadkiem. Chociaż tak na prawdę nie wierzę w przypadki. W 1982 roku zdawałem do Szkoły Filmowej w Łodzi na wydział operatorski. Wcześniej pojechałem robić zdjęcia do Wólki Krasienieńskiej koło Lublina, gdzie mieszkał Słoma. Słoma to malownicza osoba w malowniczym krajobrazie. Do szkoły filmowej nie dostałem się (tuż po stanie wojennym z pierwszego etapu odpadli wszyscy weterani, do kolejnych egzaminów dopuszczono tylko zdający po raz pierwszy). Kiedy okazało się, że szkoła filmowa nie otworzy jednak dla mnie swoich przestrzeni, zostałem na wsi. I tak się zaczęło.
Zawsze marzyłem o pracy, która łączy w sobie elementy fizyczne, emocjonalne i intelektualne. Wszystko to znalazłem w budowaniu instrumentów. Uczyłem się od Słomy, Kuby Radomskiego i innych, kiedyś licznych tutaj, bębnorobów.
Robię congi, djembe, dunduny i bębny basowe tj. z jednego kawałka drewna dostosowane do określonych wymiarów. Przez kilkanaście lat najpierw rzeźbiłem bębny w typie conga, potem djembe i dunduny, obecnie pełnowymiarowe profesjonalne congi i bębny basowe. Rodowód budowanych przeze mnie instrumentów jest egzotyczny. Ale moja praca nie jest odtwórcza. Inspiruję się oryginałami, na ich bazie wypracowuję własne formy i standardy. Najwięcej inwencji wkładam w bębny basowe. Z mojej pracowni wyszło kilka tysięcy instrumentów – wyszło spod siekiery i dłuta. Nad pojedyńczym bębnem pracuję od kilku do nawet kilkunastu miesięcy, z czego najdłuższy proces to suszenie korpusu.
Ludziom, którzy kupują moje instrumenty, daję w miarę możliwości dobrą energię, która staram się w sobie pielęgnować. Los jest dla mnie łaskawy i na ogół styka mnie z tymi, z którymi bycie w kontakcie to przyjemność. Marzy mi się, żeby jak najwięcej muzyków i muzykantów było zadowolonych z moich instrumentów.
Bardzo ważni są dla mnie inni twórcy – chętnie utrzymuję z nimi kontakt. Dzisiaj jest to dużo łatwiejsze niż kiedyś. Internet umożliwia bieżącą komunikację i obserwowanie, co się dzieje u innych. To dobrze wpływa na rozwój.
Kocham to, co robię. Odnalazłem się w mojej pracy pod każdym względem. Tak, jak w życiu, tak i podczas budowania instrumentów nie ma nieustającej radości. Zdarzają się trudne chwile i czasami ponosi mnie chęć skończenia z tym. Na szczęście bilans jest zdecydowanie pozytywny.
Zdjęcia z archiwum Pawła Myczkowskiego
Kontakt
Paweł Myczkowski
www.pablomusic.pl
kontakt@pablomusic.pl
info@pablomusic.eu
Tel.: (+48) 602 450 008