Andrzej Głębocki

Tagi: , , , , , ,

Jestem twórcą tradycyjnych afrykańskich instrumentów muzycznych i muzykiem. W 2000 roku zacząłem tworzyć pierwsze instrumenty muzyczne. Od tego czasu systematycznie rozwijałem umiejętności, gromadziłem wiedzę i pomysły. Spod mojej ręki wyszły bębny (djembe i dundun),  instrumenty strunowe (kora tj. afrykańska harfa, ngoni, xalam) oraz lamellofony (karimby, kalimby i mbiry).

Obecnie specjalizuję się w lamellofonach, czyli instrumentach blaszkowych. Tworzę je według tradycyjnej metody, w której każda blaszka jest ręcznie wykuwana ze stalowego drutu. Jest to czynność czasochłonna, jednak w efekcie  można nadać blaszkom właściwy kształt, a przez to uzyskać pożądany dźwięk.

W 2007 roku rozpocząłem projekt „Pracownia Promyk” i uruchomiłem stronę internetową. Pod tym szyldem prezentuję instrumenty muzyczne, którymi się zajmuję oraz zagadnienia z nimi związane takie jak:  budowa, sposoby gry, strojenie. Zgromadzona tam wiedza jest efektem wieloletnich doświadczeń, eksperymentów i poszukiwań,  opartych o różne źródła: zdjęcia, filmy oraz nagrania. Dzięki temu też moje instrumenty mają piękny, unikalny dźwięk.

Jako twórca i muzyk zwracam szczególną uwagę na drobne detale instrumentów, ich trwałość oraz niuanse dżwieku. Przy budowie instrumentów stosuję zarówno nowe rozwiązania, jak i te tradycyjne.

Odbiorcami moich prac są muzycy i pasjonaci z całego świata.

Zdjęcia z archiwum Andrzeja Głębockiego

 

Kontakt:

Andrzej Głębocki
Warszawa – Ursynów

www.pracownia-promyk.pl

Natalia Sówka

Tagi:

Jestem twórczynią instrumentów. Rzemiosłem tym zajmuję się z pasją. Wyszłam za mąż za artystę, bębniarza i muzyka. Pomagając mężowi w pracowni, sama nabrałam odwagi, by tworzyć. Na początku podejmowałam się rozmaitych prac pomocniczych: rysowałam, rzeźbiłam, szlifowałam, polerowałam. woskowałam, ale też zamiatałam pracownię… Przy wszystkim przyglądałam się, jak w praktyce robi się instrumenty. W końcu podjęłam się próby zrobienia i nastrojenia małego steel pan o nazwie biskuit pan.

Mam dużą cierpliwość do wszystkiego, co robię. Mąż, jak prawdziwy twórca, nigdy cierpliwości nie miał, więc wiele nauczyłam się, pomagając mu. Od męża nauczyłam się zawodu. W teorii i w praktyce.  Po jego śmierci, miałam już tylko twardą szkołę praktyki. Wiedza o strojeniu takich instrumentów, jak idiofon, jest na świecie znikoma, opiera się głównie na doświadczeniu indywidualnym i nadal jest badana pod kątem akustycznym. Zbieram ją okruszek po okruszku, cały czas praktykując. Mogę powiedzieć, że teoria i praktyka nie zawsze idą w parze!

Czy mam autorytety? Mam. Ludzi, którzy nie boją się wyzwań, a gdy mają ciekawe i trudne zadanie, cieszą się nim. Ludzi, którzy mają pasję i śmiałość, by w ten sposób działać. Ludzi, u których słowo jest poparte czynem. Kiedyś słyszałam takie mądre powiedzenie, że to czyny robią z nas człowieka, a nie słowa.

Wykonuję instrumenty o nazwie TANK DRUM. Jest to najnowszy tego typu instrument na świecie, mały odpowiednik słynnych HANG-ów. Dopiero zdobywa serca i uznanie ludzi. Ciągle spotykam się ze zdziwieniem, a nawet niewiarą, że butla po gazie może tak zabrzmieć. Został wymyślony w 2007 roku przez Dennisa Havlena w Stanach Zjednoczonych. Zdarzało mi się dziękować instrumentem za wykonaną dla mnie robotę. Ktoś za instrument postawił ściany werandy, położył podłogę? To jakby waluta wymienna, dlatego swoje bębny nazywam TANK’S. Jest to forma podziękowania tym, którzy byli lub są ze mną. Którzy mnie inspirowali lub wspierali, kibicują mi i z kim myślimy o sobie dobrze.

Zamówić można u mnie właśnie TANK DRUM (TANK’S). Własnoręcznie zrobiłam dotąd około 300 TANK DRUM-ów. Od paru lat ?podchodzę? do wykonania HANG, ale jestem na etapie szukania pomysłów na rozwiązania techniczne. Zrobiłam też kilka bębnów tradycyjnych typu djembe oraz jeden mały biscuit pan. We współpracy z przyjaciółmi http://www.wszystkogra.pl/ mogę pomóc w wykonaniu na zamówienie takich instrumentów jak: djembe, małe konga (tzw. kongitas), udu, darbuka z gliny. A jeśli ktoś potrzebuje, moja przyjaciółka szyje na zamówienie pokrowce, a kolega spawa z grubego drutu i oplata skórą stojaki. Można także zamówić miękkie pałki do innego stylu gry.

Pracuję z metalem. Metal jest surowcem brudzącym i ciężkim w obróbce. Poświęcam ogromnie dużo czasu na pracę, aby osiągnąć jak najlepszą jakość, przede wszystkim dźwięku, a także wyglądu instrumentu. Nad jednym instrumentem pracuję od 4 dni do 2 tygodni. A jeśli eksperymentuję, to od paru godzin do kilku tygodni. Jako ?komplet? daję zamawiającemu instrument i pałeczki. Najbardziej osobistym elementem nazwałabym swój wkład w pracę i pomysły na jej ułatwienie. Samo strojenie jest procesem przyjemnym, lecz dość krótkim i będącym tylko jednym z etapów.

Bardzo rozmaici ludzie zamawiają u mnie instrumenty. Mój mąż Wojtek robił pierwsze Tank Drumy na początku 2008 roku, więc mam zamawiających, z którymi współpracuję od lat. A ponieważ oni grają, muzykują i występują w różnych miejscach i krajach, to kiedy ktoś ich zapyta, skąd mają instrumenty, przekazują kontakt do mnie. Zamawiają także ludzie, którzy spotkali gdzieś grającego na ulicy lub zobaczyli coś w internecie albo na koncercie. Granie na Tank Drum pomaga mieć bliski kontakt z muzyką i rytmem jednocześnie. Wiem, że na moich instrumentach pracuje się w teatrach, są używane podczas zajęć rytmiczno-muzycznych, w muzykoterapii, w pracy z dziećmi.

Zdjęcia z archiwum Natalii Sówki

Kontakt

Natalia Sówka
okolice Lublina
tel. 507 979 065
http://www.tankdrum.pl/
https://www.facebook.com/tankdrumsowka

W Lublinie moje instrumenty można zobaczyć w sklepie E-MUSIC, na ul. Piłsudskiego (http://e-music.com.pl/),
czasem też w Warszawie w sklepie PASJA na ul. Wiktorskiej (http://www.sklep-muzyczny.com.pl/).

Roman Stępiński

Tagi: , , ,

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Roman Stępiński
Budy Wielgoleskie

tel: 25 7992183

Władysław Wojtyna

Tagi: 

Cymbalista starego pokolenia o bogatym repertuarze. Budowniczy cymbałów. Urodził się w 1930 roku, mieszka w Białobrzegach. Pochodzi z rodziny muzykantów. Na skrzypcach grał jego ojciec, jeden brat na akordeonie, drugi na saksofonie i klarnecie. W wieku 15 lat Władysław Wojtyna zaczął grać na cymbałach. Jest samoukiem. Gra ze słuchu. Grywał w kapelach weselnych ze swoim ojcem. Po skończeniu szkoły podstawowej rozpoczął pracę zarobkową i do muzykowania powrócił dopiero w połowie lat 70. Przez kilkanaście lat był członkiem kapeli w Łańcucie, potem kapeli z Bud Łańcuckich, a także kapeli z Czarnej i Gniewczyny Łańcuckiej. Pierwsze cymbały Władysław Wojtyna zbudował razem z ojcem, na podstawie starych.Opowiada, że jest już ostatnim cymbalistą i budowniczym cymbałów w regionie. ?(…)W gminie Białobrzegi było nas siedmiu. Zostałem tylko sam, wszystko już poszło, na wieczny spoczynek. Przepadło. (…)?

opracowanie Piotr Piszczatowski,

na podstawie Muzyczny Folklor Podkarpacia,
wydawca Muzeum Etnograficzne w Rzeszowie

Pan Władysław powiedział mi, że więcej cymbałów już nie zbuduje. Szkoda.
Ale On wie, jak to się robi i opowie – byle byłoby komu słuchać.

Piotr

zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Eugeniusz Szymaniak

Tagi:

 

Ligawka to instrument pasterski, zrobiony z drewna, o długości około 1,5 metra. Jest to głośny instrument – dźwięk może ciągnąć się na 10 km. Dawniej grano na ligawkach na wypasach bydła. Porozumiewano się na duże odległości umówionymi dźwiękami. Ligawka to też instrument adwentowy – służy do grania w adwencie. Zapowiada się w ten sposób przyjście na świat Bożego dzieciątka

Ligawka, którą pamiętam, to ligawka, którą mój ojciec otrzymał od brata matki, pochodzącego z rodziny Walendzików z Kamieńczyka. Ligawka ta miałaby teraz ze 200 lat. Wraz z ligawką ojciec przekazał mi melodię. To bardzo stara melodia. Ja tę melodię zapamiętałem i o tę melodię walczę i przekazuje młodemu pokoleniu. Jak gram, to gram, co trzeba w danym okresie tzn. starą melodię adwentową.

Urodziłem się tuż po wojnie. To były ciężkie czasy. Byłem uzdolnionym dzieckiem. Gdy miałem 8 lat grałem na ligawce jak trzeba, a kiedy miałem 12 lat, ojciec mówił, że grałem po mistrzowsku. Marzyłem o innym instrumencie – harmonii, akordeonie, harmonijce ustnej. Niestety przyszła długa przerwa w moim graniu. Stara ligawka rozpadła się, a kiedy miałem 13 lat od pioruna spaliły się budynki w naszym gospodarstwie. Było ciężko – ojciec chory na serce, roboty dużo. Potem wojsko. Śmierć ojca. Trudny czas. O ligawkach nie myślałem i tak mijały kolejne lata, choć ja zostałem z tym głosem starej ligawki w sobie. Jakiś czas temu słyszałem kilka razy w telewizji, że odbywają się przeglądy w Muzeum w Ciechanowcu. Dzięki mojej żonie, która pochodzi z tej samej wsi co ja i która słyszała w dzieciństwie, jak graliśmy, wybraliśmy się na przegląd do Ciechanowca. Kupiłem ligawkę, zacząłem sobie wszystko przypominać?

Od tamtego czasu zrobiłem ponad 200 ligawek. Mam uczniów, którzy pobierają ode mnie nauki. Tak więc po długiej przerwie, znów rozchodzą się głosy ligawek w różnych kierunkach świata.

———————–

Ojciec opowiadał mi, że w wojnę można było dostać kulkę za granie na ligawkach. Niemcy uważali, że w ten sposób porozumiewają się partyzanci. W jego wiosce było takie zdarzenie, że jeden z grajków miał być za granie rozstrzelany, ale sołtys znał niemiecki i jakoś przetłumaczył, że to jest adwentowe granie. Niemcy sprawdzili i dali spokój. Po wojnie na ligawkach stopniowo zaprzestano grania. Komunistyczna władza była przeciwko.

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Kontakt

Eugeniusz Szymaniak

Dzierzby  woj. Podlaskie
25 781 48 66

 

 

 

 

Piotr Bondarczuk

Tagi:

Jestem muzykantem od małego dziecka. W wieku 7 lat zacząłem uczyć się gry na harmonii. Grałem w wielu Kapelach. Kilka lat temu razem z moim synem Pawłem założyłem 5 osobową kapelę. Nazywa się ”Kapela Bondarczuki”. W jej składzie są: perkusja, gitara basowa, saksofon altowy, saksofon tenorowy, harmonia trzyrzędowa. Mamy już za sobą wiele występów na różnych imprezach np.: festynach, przeglądach kapel ludowych.

Moja przygoda z ligawkami zaczęła się wtedy, gdy pierwszy raz pojechałem na granie adwentowe do Ciechanowca. Od tej pory gram na ligawkach i sam je wykonuję. Ligawki nauczyłem się robić sam. Do tej pory zrobiłem ich samodzielnie kilkanaście. W ligawce ważny jest kształt. Musi być odpowiednio wygięta – ma wtedy swój właściwy głos. Zrobienie ligawki zajmuje mi około 3 dni.

Ja i mój syn uczyliśmy się gry na ligawkach od Jana Maliszewskiego i Eugeniusza Szymaniaka. Mieszkamy niedaleko siebie, więc gdy nadchodzi czas adwentu, wychodzimy przed nasze domy i gramy. Można powiedzieć że rozmawiamy ze sobą tymi dźwiękami. Bardzo dobrze jest słuchać gry Jana Maliszewskiego – on zaczyna. Gdy kończy, odpowiadamy mu tą samą melodią, ale każdy sobą.

Gramy na ligawkach po to, by przekazać ludziom, że nastaje czas adwentu i zbliżają się Narodziny Chrystusa. W naszym regionie wiele osób robi ligawki. Wszyscy razem tworzymy jedną grupę grających, by podtrzymać tradycję. Gra na ligawce jest wzruszająca.  Nie było takiej sytuacji, że chciałbym z tym skończyć.

Zdjęcia Piotr i Dorota Piszczatowscy

Kontakt

Piotr Bondarczuk

Wieska 
tel 784-093-043

Marek Kruczek i Jerzy Panek

Tagi: 

Jestem pasjonatem muzyki ludowej z okolic Futomy, lubię przyrodę, zajmuję się rolnictwem, pszczelarstwem oraz buduję cymbały. Moje spotkanie z muzyką zaczęło się w 1984 roku. Bardzo podobała mi się gra na skrzypcach. Pierwszych utworów uczyłem się u skrzypka ludowego Juliana Szczepana. Były to głównie pieśni do Bożego Grobu. W tym czasie spotykałem się z muzykami grającymi w zespole obrzędowym ?Futomianie”, m. in. ze skrzypkiem Witoldem Szczepanem. Do kapeli potrzebne były cymbały. Wybór padł na mnie, ponieważ byłem gorszym skrzypkiem. Cymbałów nie można było kupić. Żeby się uczyć na nich gry, trzeba było samemu je wykonać. Była to praktyka ogólnie przyjęta. Większość cymbalistów grywała na własnoręcznie zrobionych instrumentach. Udałem się więc do Piotra Rząsy, wspaniałego cymbalisty z Futomy, pod którego okiem zbudowałem pierwsze cymbały. Również u niego nauczyłem się pierwszych melodii. Nieco później, tym razem już samodzielnie, wykonałem swoje drugie cymbały, na których od 1990 roku grywałem w Kapeli Ludowej z Futomy. W 1995 roku do kapeli dołączył wokalista, a zarazem stolarz Jerzy Panek. Dwa lata później, w jego warsztacie stolarskim, zbudowaliśmy trzecie cymbały, wykorzystując moje doświadczenia i jego umiejętności stolarskie. Od tamtej pory powstało kilkadziesiąt instrumentów.

Cymbały mają wzór z naszego regionu – Futoma, Piątkowa. Staramy się używać tradycyjnego rodzaju drewna do poszczególnych części instrumentu. Materiał gromadzimy wiele lat wcześniej. Budowa trwa kilka miesięcy. Każdy instrument jest inny: ma swój charakter, swoje brzmienie i swoją duszę. Cymbały mają bardzo ładną barwę głosu, trzymają strój i ładnie wyglądają. Wykonujemy również renowację starych instrumentów. Podczas tych prac zgłębiamy tajniki ich budowy. Najczęściej instrumenty wykonujemy dla kapel ludowych, oraz instytucji patronujących. Największą przyjemnością jest zagranie na nowo wykonanym instrumencie.

tekst: Marek Kruczek

 

Kontakt:
Adres warsztatu: 36-030 Futoma 702
Marek Kruczek, Jerzy Panek tel.602258438
Adres zamieszkania: 36-030 Błażowa ul.3Maja 56

Aleksander Michniewski

Tagi: , , , , , , , ,

 

Mieszkam w Sławkowie, małej miejscowości na południu Polski. Jestem muzykantem i pasjonatem – wraz z bratem i znajomym tworzymy w naszym miasteczku grupę folkową Jar. Pasję do muzyki zaszczepił we mnie dziadek, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Prowadził kilka zespołów, m.in. dziecięcy zespół mandolinistów, gdzie również grałem i właściwie od tego się zaczęło moje muzykowanie. Dziadek potrafił także budować instrumenty; nie wiem, jakim cudem, ale umiał nawet z czajnika zrobić bandżo! To on nauczył mnie grać na instrumentach strunowych. Potem już samodzielnie opanowywałem grę na różnych instrumentach, co zawsze sprawiało mi ogromną przyjemność.

Zajmuję się również wykonywaniem instrumentów dętych, takich jak piszczałki (fujarki), żalejki, dudki stroikowe, dwojnice, fujary alikwotowe (wielkopostne), okaryny z rogów kozich, gemshorny z rogów bydlęcych oraz instrumenty dudziarskie (wszystkie wymienione można oczywiście u mnie zamówić). Jako budulec stosuję ? jak na muzykanta przystało ? dziki bez. Swoje instrumenty wystawiam głównie na festiwalach historycznych, gdzie bywamy dość często wraz z zespołem Jar.

Ale UWAGA! Chociaż fantastycznie jest dla siebie ?wydłubać instrumencik?, na którym można potem grać, to konsekwencją są trociny rozrzucone dosłownie wszędzie!

Kontakt:

Aleksander Michniewski
Sławków
tel. 510 071 440

e-mail: aleksander_michniewski@wp.pl
www.jar.org.pl 

Jan Maliszewski

Tagi: 

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

Kontakt:
Jan Maliszewski
Wieska

Łukasz Hołuj zwany”Luka”

Właściwie to jestem malarzem, ale…
Od mniej więcej 1997 roku buduję i gram na didgeridoo – australijskiej trąbicie, która jest moją główną specjalizacją, zarówno jako budowniczego instrumentów, jak i instrumentalisty.
Około 2006, jeszcze we wspólnej pracowni z Hubertem Połoniewiczem i z jego wsparciem, podjąłem pierwsze próby budowy instrumentów z kręgu kultury bałtyckiej. Od tego czasu powstają kolejne modele kankle i jouhikko, a następnie hybryda gusli gdańskiego z estońską telharpą.
Wszystkie budowane przeze mnie instrumenty są raczej poszukiwaniem ich własnej formy, niż jej historycznym odtwarzaniem. Największą frajdą w budowaniu instrumentów jest ich magia. W rękach instrumentalistów przemieniają się. Już nie są zwykłymi przedmiotami ale narzędziami dzięki którym można stwarzać muzykę.

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Kontakt
Łukasz Hołuj
Warszawa

lukajtis@gmail.com
tel.506 222898