Tagi: , , ,

 

Jestem twórcą instrumentów ludowych, nigdy natomiast nie muzykowałem. Zaczęło się od tego, że spotkałem dziewczynę, która grała na dudach, a jej ojciec grał i budował instrumenty ludowe. Los złączył nas na całe życie, a jej ojciec został moim teściem.

Skończyłem technikum mechaniczne i dlatego z łatwością przyswajałem techniki budowy instrumentów. Trochę z ciekawości, a bardziej na rozkaz teściowej pomagałem robić różne detale (toczyć, wiercić, lutować), aż doszedłem do etapu, kiedy zrobiłem cały instrument. W ten sposób stałem się samodzielnym twórcą. Był to początek lat siedemdziesiątych. Brałem udział w konkursach, na początku z niewielkim powodzeniem, ale zostałem zauważony przez starszych twórców i komisje konkursowe. Przyjęto mnie do Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie i od tego momentu poczułem się pełnoprawnym twórcą instrumentów ludowych. Robiłem głównie dudy wielkopolskie, z czasem rozszerzyłem jednak swą działalność o region lubuski (Zbąszyń), tworzyłem również kozły, mazanki i sierszeńki.

Dawniej odbiorcą była głównie Spółdzielnia „Folklor”, dziś wykonuję przede wszystkim zamówienia prywatne lub z domów kultury. Zamawiać u mnie można instrumenty regionu Wielkopolski (dudy) oraz ziemi lubuskiej (kozły, mazanki i sierszeńki). Trudno stwierdzić, ile instrumentów zrobiłem, w przybliżeniu powiem, że: dudy – ok. 170 sztuk, kozły – ok. 23 sztuki, 330 mazanek i kilkanaście sierszeniek z pęcherza wołowego. Instrumenty wyjeżdżały także za granicę, głównie do zespołów polonijnych w Kanadzie, USA, Hiszpanii, Holandii, Niemiec, Francji i Argentyny. Robię instrumenty tradycyjne, wykorzystując takie materiały, z jakich korzystano także sto lat temu: naturalne rogi, skóry garbowane tradycyjnie, drewno z drzew owocowych rosnących w polskich sadach. Trudno precyzyjnie określić czas budowy instrumentu, ale przeważnie zajmuje to kilkanaście dni.

Największe momenty radości, jakich doświadczyłem, to wygranie konkursów w Szydłowcu, a w Poznaniu – gratulacje od ministra kultury. Porażki zdarzały się, chociaż rzadko – gdy instrument wracał do reklamacji. Dzięki konkursom, pokazom i innym prezentacjom mam kontakt z twórcami z kraju i zagranicy (Słowacja, Białoruś, Anglia). Wymieniamy między sobą doświadczenia i dużo uwagi poświęcamy nowościom na rynku (kleje, lakiery, politury), ale zawsze zachowując tradycję. Chcę zajmować się tą profesją tak długo, jak zdrowie pozwoli. Mój syn, Bartosz, robi instrumenty wraz ze mną. Chciałbym mu przekazać jak najwięcej wiedzy o naszym rzemiośle.

« 2 z 2 »

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

Kontakt

Andrzej Mendlewski
Poznań, Wielka Wieś
e-mail: bartosz_mendlewski@op.pl