Piotr Szutka

Tagi: 

Jestem człowiekiem, który prawdopodobnie nie mógłby żyć bez dwóch rzeczy: pracy i muzyki. Wdzięczny więc jestem niezmiernie Sile Wyższej, że udało mi się te rzeczy połączyć w jednym życiu. Ukończyłem podstawową klasę akordeonu dzięki czemu zdobyłem podstawy zasad muzyki, jednak dopiero w szkole średniej zaczęła się moja przygoda z instrumentami. Na jej początku zakochałem się w instrumentach perkusyjnych: conga, djemba, dun-dun i inne, uderzane dłońmi lub pałkami stały się całym moim światem. Z racji specyfiki mojej szkoły (technikum mechaniczne) miałem możliwość wykonania dla siebie pierwszych dłut i tak to się zaczęło.

Dawne to czasy… później nastąpiła kilkuletnia przerwa: Niemcy, Szwajcaria, Holandia, podróże, praca i nowe horyzonty. W Berlinie nastąpiło moje pierwsze zetknięcie z dudami. Na tej samej ulicy co ja mieszkał pewien człowiek imieniem Hans (nazwiska nie pomnę), który wykonywał właśnie te instrumenty. Zaprosił mnie do swojej pracowni, której atmosfera mnie, laikowi, kojarzyła się z pracownią alchemiczną. I tak zakochałem się w dudach. Trochę wody musiało jednak jeszcze upłynąć zanim zrobiłem swój pierwszy instrument. Były to dudy z pojedynczym stoikiem i z jednym bąkiem, w naturalnej skórze kozy. Wyglądały archaicznie i tak też grały ale, jak to mówią – pierwsze koty za płoty.

Jestem samoukiem-praktykiem, potrzebne informacje zdobyłem w internecie, wertując książki i sprawdzając tę wiedzę na żywo. W ten sposób przerobiłem już całą górę drewna (góra rośnie do dziś). Jakieś trzy lata temu kolega mój Jan Gałczewski, zainteresował mnie dudami zachodniej Europy: gaita, dudy średniowieczne i szkockie. To co je łączy to podwójny stroik, stożkowa przebierka, głośność i przenikliwość dźwięku. I znowu się zakochałem. Teraz dzielę czas miedzy dwie miłości: wschodnią i zachodnią. Poza dudami buduję również fujarki bezotworowe, otworowe, kavale, proste klarnety bezklapowe, bębny dwustronne. W swojej pracy wykorzystuję gotowe plany, ale też tworzę nowe instrumenty, według własnych rozwiązań lub pomysłów i życzeń ludzi, dla których je wykonuję. Moim ulubionym tworzywem jest drewno gruszy ale wykorzystuję również czereśnię, śliwę, jawor, jesion i czarny bez.

Jestem przede wszystkim idealistą. Moim marzeniem jest, aby dudy znów stały się popularne jak przed wiekami i trafiły pod strzechy, tak jak kiedyś stamtąd wyszły.

Zdjęcia z archiwum Piotra Szutki

 

KONTAKT

Piotr Szutka
tel:792839555.
Kraków
facebook.com/piotr.szutka

Krzysztof Busk

Kim jestem? Jest we mnie wszystkiego po trochu.

Muzykiem, bo mam za sobą etap regularnych studiów z zakresu fortepianu, organów, chorału gregoriańskiego, zasad harmonii itp. W domu Ojciec – perkusista weselny – uczył mnie gry na perkusji i pierwszych akordów na gitarę.

Muzykantem, bo jednak wielu rzeczy nauczyłem się sam, podpatrując innych oraz przeszukując tzw. źródła.

Twórcą instrumentów, ponieważ kiedy wykonuję nawet najprostszą fujarkę, to jest to jednak „moja” fujarka, która jest efektem tylko moich błędów i „patentów”.

Kolekcjonerem. Moja żona Karolina mówi, że mam w domu muzeum instrumentów różnych i jest we mnie trochę „gadżeciarza”.

Pasjonatem, z dużą dozą szewskiej pasji! Pasja niesie ze sobą duży ładunek emocjonalny i chociaż emocje nie są moją mocną stroną, to nie wyobrażam sobie, by bez pasji można było – po raz setny zacinając się dłutem – wciąż robić swoje.

Przygodę z instrumentami zacząłem od marzeń i lekcji muzyki w szkole podstawowej, na których (poza grą na cymbałkach i śpiewaniem pieśni patriotycznych). Pani Od Muzyki uczyła nas grać na flecie prostym. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że kiedyś będę robił takie flety. Potem przeszedłem oczywiście zawieruchę wieku dojrzewania, słuchałem punk rocka, reggae itp. Aż wreszcie wziąłem udział w warsztatach z Maciejem Rychłym podczas Festiwalu Skrzyżowanie Kultur. Jest on nietuzinkową i charyzmatyczną postacią. Przyszedł wtedy na zajęcia z wiązką rdestu, z którego zrobiłem swój pierwszy instrument. To Maciej Rychły pokazał mi, jak zrobić prosty instrument z pojedynczym stroikiem. Poza tym nie miałem jednego nauczyciela. Podczas takich wydarzeń, jak Targowisko Instrumentów, spotykam ludzi, z którymi wymieniam się doświadczeniami i którzy mniej lub bardziej chętnie dzielą się ze mną swoją wiedzą. Potem trzeba iść do swojego kącika, żeby zepsuć mnóstwo materiału. Dopiero za którymś razem udaje się zrobić dobry instrument, a potem, robiąc kolejny, doskonali się własne umiejętności.

Oprócz tego źródłem wiedzy może też być internet – zwłaszcza jeśli chodzi o fujarki. Natomiast wiedzę lutniczą i dotyczącą lir korbowych przekazał mi głównie Paweł Kowalcze, lutnik z Chabówki. Pośrednio uczyłem się także od Staszka Nogaja i Lucjana Kościółka.

Robię przede wszystkim fujarki i piszczałki z czarnego bzu, proste instrumenty trzcinowe, pojedynczo stroikowe. Trudno jest precyzyjnie określić region, z jakiego pochodzą, ze względu na ich pewnego rodzaju uniwersalność. Na przykład prosty, trzcinowy instrument w Turcji jest znany jako sipsi, w Europie Wschodniej jako dutka, żalejka, w Egipcie arghul, na Sardynii launeddas. Istnieją między nimi drobne różnice konstrukcyjne, ale zasada działania i źródło dźwięku są takie same. Podejmowałem też próby wykonania chińskiego guanzi, instrumentu z podwójnym stroikiem, a w planach mam albokę. Do tej pory zrobiłem wiele fujarek i piszczałek z czarnego bzu, fujar sześciootworowych, dwojnic, fujar pasterskich i prostych trzcinowych, a także kavale mołdawskie, kilkanaście klarnetów bambusowych i jedną lirę korbową. Nad instrumentem pracuję od kilku do kilkunastu dni.

W tej chwili moim celem jest profesjonalizacja wykonywanych przeze mnie instrumentów i rozszerzenie „oferty” przede wszystkim o liry korbowe i dudy. Można u mnie zamówić fujarki z czarnego bzu, dwojnice, sopiłki, trzcinowe instrumenty pojedynczostroikowe, bambusowe klarnety, kaval mołdawski, fujary bezotworowe. Kilka miesięcy temu (i za sprawą mojego kolegi, Huberta Połoniewicza, który wykonuje przepiękne fidele kolanowe, np. suki biłgorajskie) z zamówieniem na wykonanie kilku „polskich” fujarek zwróciło się do mnie Muzeum Instrumentów Muzycznych w Phoenix, w Arizonie. To dla mnie wielka promocja i powód do dumy, że moje instrumenty znalazły się w Stanach Zjednoczonych. Galeria Zamawiających jest zróżnicowana. Zamawiają u mnie „poważni” muzycy, ale również amatorzy, szukający (pozornie) niewymagającego instrumentu na tzw. dobry początek.

Mam nadzieję, że w każdym wykonanym instrumencie przekazuję jednocześnie kawałek historii, tradycji i ciut mnie samego. Lubię myśleć o sobie jak o „nośniku tradycji”, ale określiłbym siebie przede wszystkim rzemieślnikiem.

 

Kontakt:

Krzysztof Busk

Warszawa

Sulejkowska (Grochów)

e-mail: krzysztof.busk@gmail.com

tel. kom.: 509 232 512

https://www.facebook.com/KarolinaiKrzysztof/photos