Skip to content
Tagi:  Mój pierwszy instrument zrobiłem dosyć późno. Miałem 22 lata i pamiętam, że na jednym z festiwali folkowych zetknąłem się z instrumentami budowanymi ze starych puszek, desek i różnych śmieci. Wtedy bardzo chciałem grać na violi basowej, a że na prawdziwą gambę nie było mnie stać to postanowiłem spróbować swoich sił jako lutnik. Przez całe wakacje siedziałem w piwnicy i ze sklejki, kilkudziesięciu śrubek i różnych śmieci zbudowałem coś, co ważyło 10 kilogramów i wydawało nawet niezłe dźwięki. Dla mnie liczyło się tylko to, że dało się na tym grać. Ten instrument towarzyszył mi przez następne lata domowego grania, osłuchiwania się z repertuarem i zbierania nut. Tak było do czasu kiedy nie zachciało mi się czegoś lżejszego, lepiej brzmiącego i przede wszystkim mającego 7 strun. Teraz jak sobie o tym myślę to dochodzę do wniosku, że gdybym wtedy zbudował 7 strunową violę to być może nie wydarzyłoby się nic z tego co mam teraz. Skoro potrzeby motywują do działania to wygląda na to, że uratowała mnie jedna struna. Kiedy przerabiałem pokój w moim mieszkaniu na pracownię nie myślałem jeszcze o robieniu viol z prawdziwego zdarzenia. Początkowo planowałem jak najmniejszym kosztem zrobić coś pomiędzy moim pierwszym instrumentem a prawdziwą violą. Potem w jakimś dziwnym przypływie odwagi i natchnienia stwierdziłem że przeskoczę ten etap i pójdę na całość. Chyba to był moment kiedy na dobre zaczął się mój proces rozwoju, nabywania doświadczenia i stawania się twórcą viol. Myślę że będzie trwał do końca mojego życia. Nie mam żadnego formalnego wykształcenia w tym kierunku i nie uczyłem się u nikogo. Sam zacząłem stopniowo gromadzić narzędzia, materiały, zdjęcia, nagrania. Odwiedzałem różne muzea i prywatne kolekcje, chodziłem na koncerty i oglądałem z bliska instrumenty. Kupowałem plany i robiłem własne rysunki techniczne. Mam to szczęście że sam nauczyłem się grać na violi i myślę że to także niezwykle ważne narzędzie w warsztacie lutnika. Rodzinę tych zapomnianych na ponad 200 lat instrumentów zacząłem poznawać na długo przed zajęciem się lutnictwem. Stopniowo odkryłem niesamowitą różnorodność form i brzmień. W zależności od okresu historycznego, kraju i panującej w nim mody viole przyjmowały przeróżne kształty i rozmiary. Miały różne skale i były budowane z wielu gatunków drewna. Jedne były zupełnie surowe a inne były, i często są nadal, misternie zdobionymi dziełami sztuki. Dla mnie to ogromna płaszczyzna i bogactwo środków do wyrażania siebie i szukania spełnienia. Mogę się czuć jak stwórca, bo ze starego i martwego kawałka drewna tworzę żywy byt mający swoją osobowość, zdolny do wywoływania emocji i cieszący oko i ucho. Mam bardzo osobisty stosunek do moich viol. Nadaje im imiona, staram się codziennie na nich grać żeby ich brzmienie nie „zasnęło”. W końcu to moje córki.

Zdjęcia z archiwum Basso Diviola

KONTAKT: couchhokku@gmail.com . http://goldenviol.tumblr.com Basso Diviola na FB

   
pokaż
ukryj