Roman Stępiński

Tagi: , , ,

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Roman Stępiński
Budy Wielgoleskie

tel: 25 7992183

Władysław Wojtyna

Tagi: 

Cymbalista starego pokolenia o bogatym repertuarze. Budowniczy cymbałów. Urodził się w 1930 roku, mieszka w Białobrzegach. Pochodzi z rodziny muzykantów. Na skrzypcach grał jego ojciec, jeden brat na akordeonie, drugi na saksofonie i klarnecie. W wieku 15 lat Władysław Wojtyna zaczął grać na cymbałach. Jest samoukiem. Gra ze słuchu. Grywał w kapelach weselnych ze swoim ojcem. Po skończeniu szkoły podstawowej rozpoczął pracę zarobkową i do muzykowania powrócił dopiero w połowie lat 70. Przez kilkanaście lat był członkiem kapeli w Łańcucie, potem kapeli z Bud Łańcuckich, a także kapeli z Czarnej i Gniewczyny Łańcuckiej. Pierwsze cymbały Władysław Wojtyna zbudował razem z ojcem, na podstawie starych.Opowiada, że jest już ostatnim cymbalistą i budowniczym cymbałów w regionie. „(…)W gminie Białobrzegi było nas siedmiu. Zostałem tylko sam, wszystko już poszło, na wieczny spoczynek. Przepadło. (…)”

opracowanie Piotr Piszczatowski,

na podstawie Muzyczny Folklor Podkarpacia,
wydawca Muzeum Etnograficzne w Rzeszowie

Pan Władysław powiedział mi, że więcej cymbałów już nie zbuduje. Szkoda.
Ale On wie, jak to się robi i opowie – byle byłoby komu słuchać.

Piotr

zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Eugeniusz Szymaniak

Tagi:

 

Ligawka to instrument pasterski, zrobiony z drewna, o długości około 1,5 metra. Jest to głośny instrument – dźwięk może ciągnąć się na 10 km. Dawniej grano na ligawkach na wypasach bydła. Porozumiewano się na duże odległości umówionymi dźwiękami. Ligawka to też instrument adwentowy – służy do grania w adwencie. Zapowiada się w ten sposób przyjście na świat Bożego dzieciątka

Ligawka, którą pamiętam, to ligawka, którą mój ojciec otrzymał od brata matki, pochodzącego z rodziny Walendzików z Kamieńczyka. Ligawka ta miałaby teraz ze 200 lat. Wraz z ligawką ojciec przekazał mi melodię. To bardzo stara melodia. Ja tę melodię zapamiętałem i o tę melodię walczę i przekazuje młodemu pokoleniu. Jak gram, to gram, co trzeba w danym okresie tzn. starą melodię adwentową.

Urodziłem się tuż po wojnie. To były ciężkie czasy. Byłem uzdolnionym dzieckiem. Gdy miałem 8 lat grałem na ligawce jak trzeba, a kiedy miałem 12 lat, ojciec mówił, że grałem po mistrzowsku. Marzyłem o innym instrumencie – harmonii, akordeonie, harmonijce ustnej. Niestety przyszła długa przerwa w moim graniu. Stara ligawka rozpadła się, a kiedy miałem 13 lat od pioruna spaliły się budynki w naszym gospodarstwie. Było ciężko – ojciec chory na serce, roboty dużo. Potem wojsko. Śmierć ojca. Trudny czas. O ligawkach nie myślałem i tak mijały kolejne lata, choć ja zostałem z tym głosem starej ligawki w sobie. Jakiś czas temu słyszałem kilka razy w telewizji, że odbywają się przeglądy w Muzeum w Ciechanowcu. Dzięki mojej żonie, która pochodzi z tej samej wsi co ja i która słyszała w dzieciństwie, jak graliśmy, wybraliśmy się na przegląd do Ciechanowca. Kupiłem ligawkę, zacząłem sobie wszystko przypominać…

Od tamtego czasu zrobiłem ponad 200 ligawek. Mam uczniów, którzy pobierają ode mnie nauki. Tak więc po długiej przerwie, znów rozchodzą się głosy ligawek w różnych kierunkach świata.

———————–

Ojciec opowiadał mi, że w wojnę można było dostać kulkę za granie na ligawkach. Niemcy uważali, że w ten sposób porozumiewają się partyzanci. W jego wiosce było takie zdarzenie, że jeden z grajków miał być za granie rozstrzelany, ale sołtys znał niemiecki i jakoś przetłumaczył, że to jest adwentowe granie. Niemcy sprawdzili i dali spokój. Po wojnie na ligawkach stopniowo zaprzestano grania. Komunistyczna władza była przeciwko.

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Kontakt

Eugeniusz Szymaniak

Dzierzby  woj. Podlaskie
25 781 48 66

 

 

 

 

Piotr Bondarczuk

Tagi:

Jestem muzykantem od małego dziecka. W wieku 7 lat zacząłem uczyć się gry na harmonii. Grałem w wielu Kapelach. Kilka lat temu razem z moim synem Pawłem założyłem 5 osobową kapelę. Nazywa się ”Kapela Bondarczuki”. W jej składzie są: perkusja, gitara basowa, saksofon altowy, saksofon tenorowy, harmonia trzyrzędowa. Mamy już za sobą wiele występów na różnych imprezach np.: festynach, przeglądach kapel ludowych.

Moja przygoda z ligawkami zaczęła się wtedy, gdy pierwszy raz pojechałem na granie adwentowe do Ciechanowca. Od tej pory gram na ligawkach i sam je wykonuję. Ligawki nauczyłem się robić sam. Do tej pory zrobiłem ich samodzielnie kilkanaście. W ligawce ważny jest kształt. Musi być odpowiednio wygięta – ma wtedy swój właściwy głos. Zrobienie ligawki zajmuje mi około 3 dni.

Ja i mój syn uczyliśmy się gry na ligawkach od Jana Maliszewskiego i Eugeniusza Szymaniaka. Mieszkamy niedaleko siebie, więc gdy nadchodzi czas adwentu, wychodzimy przed nasze domy i gramy. Można powiedzieć że rozmawiamy ze sobą tymi dźwiękami. Bardzo dobrze jest słuchać gry Jana Maliszewskiego – on zaczyna. Gdy kończy, odpowiadamy mu tą samą melodią, ale każdy sobą.

Gramy na ligawkach po to, by przekazać ludziom, że nastaje czas adwentu i zbliżają się Narodziny Chrystusa. W naszym regionie wiele osób robi ligawki. Wszyscy razem tworzymy jedną grupę grających, by podtrzymać tradycję. Gra na ligawce jest wzruszająca.  Nie było takiej sytuacji, że chciałbym z tym skończyć.

Zdjęcia Piotr i Dorota Piszczatowscy

Kontakt

Piotr Bondarczuk

Wieska 
tel 784-093-043

Marek Kruczek i Jerzy Panek

Tagi: 

Jestem pasjonatem muzyki ludowej z okolic Futomy, lubię przyrodę, zajmuję się rolnictwem, pszczelarstwem oraz buduję cymbały. Moje spotkanie z muzyką zaczęło się w 1984 roku. Bardzo podobała mi się gra na skrzypcach. Pierwszych utworów uczyłem się u skrzypka ludowego Juliana Szczepana. Były to głównie pieśni do Bożego Grobu. W tym czasie spotykałem się z muzykami grającymi w zespole obrzędowym „Futomianie”, m. in. ze skrzypkiem Witoldem Szczepanem. Do kapeli potrzebne były cymbały. Wybór padł na mnie, ponieważ byłem gorszym skrzypkiem. Cymbałów nie można było kupić. Żeby się uczyć na nich gry, trzeba było samemu je wykonać. Była to praktyka ogólnie przyjęta. Większość cymbalistów grywała na własnoręcznie zrobionych instrumentach. Udałem się więc do Piotra Rząsy, wspaniałego cymbalisty z Futomy, pod którego okiem zbudowałem pierwsze cymbały. Również u niego nauczyłem się pierwszych melodii. Nieco później, tym razem już samodzielnie, wykonałem swoje drugie cymbały, na których od 1990 roku grywałem w Kapeli Ludowej z Futomy. W 1995 roku do kapeli dołączył wokalista, a zarazem stolarz Jerzy Panek. Dwa lata później, w jego warsztacie stolarskim, zbudowaliśmy trzecie cymbały, wykorzystując moje doświadczenia i jego umiejętności stolarskie. Od tamtej pory powstało kilkadziesiąt instrumentów.

Cymbały mają wzór z naszego regionu – Futoma, Piątkowa. Staramy się używać tradycyjnego rodzaju drewna do poszczególnych części instrumentu. Materiał gromadzimy wiele lat wcześniej. Budowa trwa kilka miesięcy. Każdy instrument jest inny: ma swój charakter, swoje brzmienie i swoją duszę. Cymbały mają bardzo ładną barwę głosu, trzymają strój i ładnie wyglądają. Wykonujemy również renowację starych instrumentów. Podczas tych prac zgłębiamy tajniki ich budowy. Najczęściej instrumenty wykonujemy dla kapel ludowych, oraz instytucji patronujących. Największą przyjemnością jest zagranie na nowo wykonanym instrumencie.

tekst: Marek Kruczek

 

Kontakt:
Adres warsztatu: 36-030 Futoma 702
Marek Kruczek, Jerzy Panek tel.602258438
Adres zamieszkania: 36-030 Błażowa ul.3Maja 56

Aleksander Michniewski

Tagi: , , , , , , , ,

 

Mieszkam w Sławkowie, małej miejscowości na południu Polski. Jestem muzykantem i pasjonatem – wraz z bratem i znajomym tworzymy w naszym miasteczku grupę folkową Jar. Pasję do muzyki zaszczepił we mnie dziadek, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Prowadził kilka zespołów, m.in. dziecięcy zespół mandolinistów, gdzie również grałem i właściwie od tego się zaczęło moje muzykowanie. Dziadek potrafił także budować instrumenty; nie wiem, jakim cudem, ale umiał nawet z czajnika zrobić bandżo! To on nauczył mnie grać na instrumentach strunowych. Potem już samodzielnie opanowywałem grę na różnych instrumentach, co zawsze sprawiało mi ogromną przyjemność.

Zajmuję się również wykonywaniem instrumentów dętych, takich jak piszczałki (fujarki), żalejki, dudki stroikowe, dwojnice, fujary alikwotowe (wielkopostne), okaryny z rogów kozich, gemshorny z rogów bydlęcych oraz instrumenty dudziarskie (wszystkie wymienione można oczywiście u mnie zamówić). Jako budulec stosuję – jak na muzykanta przystało – dziki bez. Swoje instrumenty wystawiam głównie na festiwalach historycznych, gdzie bywamy dość często wraz z zespołem Jar.

Ale UWAGA! Chociaż fantastycznie jest dla siebie „wydłubać instrumencik”, na którym można potem grać, to konsekwencją są trociny rozrzucone dosłownie wszędzie!

Kontakt:

Aleksander Michniewski
Sławków
tel. 510 071 440

e-mail: aleksander_michniewski@wp.pl
www.jar.org.pl 

Jan Maliszewski

Tagi: 

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

Kontakt:
Jan Maliszewski
Wieska

Łukasz Hołuj zwany”Luka”

Właściwie to jestem malarzem, ale…
Od mniej więcej 1997 roku buduję i gram na didgeridoo – australijskiej trąbicie, która jest moją główną specjalizacją, zarówno jako budowniczego instrumentów, jak i instrumentalisty.
Około 2006, jeszcze we wspólnej pracowni z Hubertem Połoniewiczem i z jego wsparciem, podjąłem pierwsze próby budowy instrumentów z kręgu kultury bałtyckiej. Od tego czasu powstają kolejne modele kankle i jouhikko, a następnie hybryda gusli gdańskiego z estońską telharpą.
Wszystkie budowane przeze mnie instrumenty są raczej poszukiwaniem ich własnej formy, niż jej historycznym odtwarzaniem. Największą frajdą w budowaniu instrumentów jest ich magia. W rękach instrumentalistów przemieniają się. Już nie są zwykłymi przedmiotami ale narzędziami dzięki którym można stwarzać muzykę.

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Kontakt
Łukasz Hołuj
Warszawa

lukajtis@gmail.com
tel.506 222898

 

Szymon Bafia

Tagi: 

Szymon jako dziecko wstąpił do dziecięcego zespołu góralskiego „Zornica” działającego przy Tatrzańskim Centrum Kultury i Sportu „Jutrzenka” w Zakopanem. Sztuki tańca i śpiewu góralskiego uczył go ówczesny kierownik zespołu, wybitny podhalański artysta Jan Fudala.

W wieku 9 lat rozpoczął naukę gry na skrzypcach w zakopiańskiej Szkole Muzycznej, jednocześnie poznając muzykę góralską. Góralskiego grania na skrzypcach uczył się od wybitnych, nieżyjących już muzykantów pokolenia przedwojennego: wuja Franciszka Stachonia „Nozajcyka” i sąsiada Stanisława Ustupskiego „Kaźmika”.

W wieku 13 lat rozpoczął naukę gry na bardzo rzadko występującym już instrumencie – dudach podhalańskich, zwanych przez górali kozą. Instrument wykonał dla niego nieżyjący już mistrz tej sztuki – Tomasz Skupień (trzykrotny laureat kazimierskiej „Baszty”). Skupień wprowadził Bafię nie tylko w tajniki gry na dudach, ale także w tajniki budowy tego instrumentu.

Potomkowie Szymona Bafii od strony ojca byli dudziarzami. Na dudach grali wujowie jego dziadka – Józef i Andrzej Galica „Baca” oraz ich ojciec (a także najprawdopodobniej jego przodkowie). Dudy, na których grał Józef Galica, zostały odnowione przez Bafię i gra na nich jego uczennica, prawnuczka Józefa, Martyna Galica. Inne dudy, na których grano w rodzinie Galiców, trafiły do Muzeum Tatrzańskiego.

Szymon Bafia jest absolwentem zakopiańskiej Szkoły Plastycznej im. Antoniego Kenara, gdzie uczył się sztuki lutniczej pod okiem prof. Stanisława Marduły. Po zdaniu matury w 2002 roku rozpoczął studia na Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu. W czasie studiów lutniczych odbył czteromiesięczną praktykę zawodową w USA, w Kalifornii, w pracowni amerykańskiego lutnika rodem z Kuby –  Borisa Odio di Granda. Studia w poznańskiej Akademii Muzycznej ukończył z wyróżnieniem w 2007, prezentując wykonany przez siebie kontrabas i uzyskując tytuł magistra sztuki lutniczej.

Po studiach rozpoczął pracę zawodową w swojej pracowni lutniczej na zakopiańskiej Olczy. Oprócz instrumentów klasycznych tworzy także instrumenty pasterskie m.in. dudy podhalańskie. Czerpiąc inspirację z nauki Tomasza Skupnia, buduje własne dudy, według osobistej wizji tego unikatowego instrumentu. Do tej pory zbudował około 30 dud podhalańskich.

W 2007 roku podjął pracę w Tatrzańskim Centrum Kultury i Sportu „Jutrzenka” w Zakopanem, gdzie został kierownikiem dziecięcego zespołu góralskiego „Zornica”. Oprócz uczenia dzieci i młodzieży tańca i śpiewu góralskiego, prowadzi w zakopiańskiej „Jutrzence” szkółkę gry na dudach podhalańskich. Nauczył gry na dudach już blisko 15 młodych górali (w tym dziewczyny). Najbardziej cieszą go sukcesy wychowanków, z których należy wymienić 2 miejsce Jakuba Klusia na Międzynarodowym Festiwalu „Gajdowacka” w Oravskiej Polhorze na Słowacji.

Jest także pomysłodawcą i kierownikiem artystycznym dwóch imprez folklorystycznych w Zakopanem: Artystycznego Memoriału Jana Fudali oraz Tatrzańskiego Festiwalu Dziecięcych Zespołów Regionalnych „O Złote Kierpce”.

Wielokrotnie nagradzany na różnych festiwalach i przeglądach folklorystycznych.
Ważniejsze sukcesy: Baszta czyli Grand Prix Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym oraz dwukrotnie 1 miejsce na tymże festiwalu w konkursie Duży – Mały, podczas którego prezentował swoich uczniów. Ponadto 1 miejsce na Festiwalu Górali Polskich „Sabałowe Bajania” w Bukowinie Tatrzańskiej oraz na Festiwalu Folkloru Górali Polskich w Żywcu. Otrzymał także nagrodę amerykańskiej Polonii za kontynuowanie gry na dudach podhalańskich.

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

KONTAKT

Szymon Bafia
Zakopane
szymekbafia@gmail.com

 

 

Hubert Połoniewicz

Tagi:

Moja historia z instrumentami rozpoczęła się jeszcze w szkole podstawowej od gitary klasycznej. Potem była gitara basowa i klarnet, zespoły rockowe i orkiestra strażacka. Szkoła średnia to głównie lata wielkiej fascynacji instrumentami perkusyjnymi, a właściwie bębnami. Z konieczności musiałem je wykonać własnoręcznie. Choć początki były, mówiąc delikatnie, trudne, to dzięki pomocy i zaangażowaniu wielu osób, udało mi się zbudować kilka instrumentów, które przypominały congi i djembe. Kolejna fascynacja to didjeridu, których powstało około 30. Potem snycerka w Ciechanowie i przez trzy lata rzeźba w Toruniu (Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu) W końcu grafika i pracownia rysunku, aż do dyplomu.

Fascynacja muzyką etniczną związała mnie z zespołami: Rohuma, Klangor, Gribojedow, Ave Lion, Yerba Mater, Sufity, Lechistan i Naneli Lale. Poznałem w ten sposób wielu muzyków i olbrzymią ilość instrumentów etnicznych. Jak nie trudno zgadnąć, wiele z nich potrzebowało „pomocy lekarskiej”, a żaden z warszawskich lutników nie chciał podjąć się tego zadania, gdyż były nietypowe lub ich naprawa okazywała się po prostu nieopłacalna. Padło więc na mnie i tak już zostało do dzisiaj. Naprawiałem instrumenty indyjskie, afgańskie, chińskie, tureckie, koreańskie, wietnamskie, perskie, bułgarskie, węgierskie, mongolskie i tuwijskie.

Dużo musiałem się przy tym nauczyć. Konieczne było poznanie zarówno budowy danego instrumentu, jak i techniki gry na nim. Musiałem wiedzieć, które elementy są istotne dla brzmienia i komfortu gry. Ogromną rolę przy tym odegrali moi mentorzy, przekazując mi niezbędną wiedzę. Chciałbym podziękować: Marii Pomianowskiej, Hanefirmu Kirgiz, Tomaszowi Skupniowi, Maciejowi Rychłemu, Antoniemu Kanii, Sebastianowi Wielądkowi, Michałowi Jakubowi Wiśniewskiemu i Łukaszowi Hołujowi (a także wielu innym –  lista jest bardzo długa).

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

W 2010 ma miejsce kolejny etap moich działań: konstruuję pierwszą fidel ramieniową. Zaraz potem: gusli gdańskie, sukę biłgorajską i fidel płocką, których budową zajmuję się po dzień dzisiejszy w pracowni na warszawskim Kamionku. Pracuję nad instrumentami każdego dnia. I choć przychodzą kryzysy, wynikające ze zmęczenia, budowa instrumentów jest zawodem, który przynosi mi spełnienie i satysfakcję. Kocham to i nie wyobrażam sobie bez tej twórczości życia.

Wykonałem instrumenty dla wielu osób. Choć trzymam się przy ich konstruowaniu pewnych określonych norm, to jednak każdy z tych instrumentów jest w pewien sposób indywidualny. Każdy jest inny, ale pamiętam wszystkie. To długi proces. Stan, w którym nawiązuje się jakaś specyficzna emocjonalna więź i tworzy się własna nieporównywalna historia zakończona „rozstaniem” 🙂

Zdjęcia z archiwum Huberta Połoniewicza

Kontakt

Hubert Połoniewicz

Gdańsk
facebook.com/HubaSingingTrees
570 447 033
dezy.hubertowicz@wp.pl